Prezydent nawoływał, by manifestować „bez agresji i bez nienawiści, bez uzurpowania sobie przez kogokolwiek monopolu na Polskę”. Ale przekaz tego dnia zdominowały relacje z burd na ulicach Warszawy, demolujący miasto chuligani zmonopolizowali Święto Niepodległości. Niestety.
Na plakacie zapowiadającym Marsz Niepodległości widzieliśmy uśmiechniętych młodych ludzi, powstańca listopadowego, żołnierza, łączniczkę z powstania warszawskiego, rycerza; krążące po sieci spoty miały przekonać wszystkich, że to pochód patriotów, z agresją i faszyzmem niemający nic wspólnego. Wideo z zapowiedzią marszu, rozpowszechniane na popularnych serwisach społecznościowych przedstawiały wybrane obrazy z poprzednich wieców narodowców, biało-czerwone flagi, husarię, zdjęcia z powstania… Przecież o nic więcej jak tylko o zamanifestowanie dumy z bycia Polakiem – zgodnie z hasłem marszu: „Nasza polskość naszą chlubą” – nie chodzi. (Co ciekawe, w jeden z takich filmików nieopatrznie chyba wmontowano kadr, gdzie, owszem, widać pochód młodych ludzi niosących polskie flagi, ale nie tylko – na pierwszy plan wysuwa się w pewnym momencie zamaskowany mężczyzna z kijem).
Kilka dni temu Marian Kowalski, rzecznik ONR, współorganizatora marszu, przekonywał mnie, że o żadnych „niegodnych” wybrykach nie może być mowy, w marszu udział weźmie bowiem „młodzież patriotyczna”, nawet kibice różnych drużyn zjednoczą się w tym dniu, by wspólnie świętować.