Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Grzech

Pies czyli kot

Czy można było nie dopuścić do burd ulicznych w Warszawie 11 listopada i kto jest winien, że dopuszczono – ten temat mełły wszystkie maszynki i młynki stacji telewizyjnych.

Europoseł Kurski też o tym mówił, więc wiadomo było, że odpowiedzialny jest rząd. Tak samo zresztą jak za powodzie, huragany niszczące plantacje papryki (nie ostrzeżono w porę i jak tu żyć, panie premierze) itp. Słowem: mądry Polak po szkodzie – Boże Narodzenie po wodzie, jak w takich przypadkach zawsze mówił Jurek Dobrowolski. Kurski zaprzeczył, jakoby lewica miała coś wspólnego z odzyskaniem niepodległości. Oczywiście nawiązał przy tym do Piłsudskiego, który w porę wysiadł z czerwonego autobusu – jak powiedział europoseł. Cytat z Piłsudskiego natychmiast chórem poprawili Niesiołowski z Palikotem – wszak marszałek mówił o czerwonym tramwaju, a nie o autobusie. Kurski nie zdążył się nawet tym speszyć, bo dla niego ważne było tylko, kto jest winien zamieszek.

Ja tymczasem z całego tego mielonego tylko lapsus o autobusie zapamiętałem. Wiem z własnego doświadczenia, że zawsze można się rąbnąć, ale żeby Kurski przy Piłsudskim? On – rozmiłowany w historii i tradycji? Naród! Polska! Patriotyzm! – i ten autobus nagle? To tak jakby zacząć „Ojcze nasz” od słowa „Tatusiu”. Niby i osoba, i intencje te same, ale... Pal sześć Jacka Kurskiego. Oby się tylko tak całe życie mylił, nie bardziej, czego jemu i nam życzę.

Coraz częściej mam wrażenie, że język polski w dyskursie politycznym (oczywiście, jeśli zwrot „ja panu nie przerywałem” można nazwać dyskursem politycznym) skurczył się do 80 słów, a jego rola ograniczyła do obrażania, szydzenia, rzucania inwektyw i oskarżeń oraz wykazywania wyższości jednych nad drugimi.

Rozmawiałem niedawno ze znajomym, starym kibicem bokserskim, o Tadeuszu Walasku – o tym, że był bokserem dżentelmenem, wspaniałym technikiem, walczącym zawsze fair, szanującym przeciwników i nie do pomyślenia było, żeby uderzył poniżej pasa.

Polityka 47.2011 (2834) z dnia 16.11.2011; Felietony; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Grzech"
Reklama