Kraj

Dziwny rząd

Jak premier ministrów wybierał

Donald Tusk znów zaskoczył proponując rząd, który, średnio biorąc, wygląda na gorszy od poprzedniego. Donald Tusk znów zaskoczył proponując rząd, który, średnio biorąc, wygląda na gorszy od poprzedniego. Grzegorz Rogiński / Kancelaria Prezesa RM
Bardzo dziwny ten rząd. Niby nowy, a w połowie stary. Niby stary, a młody. Niby kryzysowy, a ryzykancki. A tam gdzie ryzykancki, w istocie asekurancki.
Ze starego składu premier wziął pięciu pewniaków, stanowiących trzon decyzyjny poprzedniego rządu, i trójkę ministrów, którzy do ostatniej chwili nie mogli być pewni teki.Krzysztof Białoskórski/Kancelaria Sejmu RP Ze starego składu premier wziął pięciu pewniaków, stanowiących trzon decyzyjny poprzedniego rządu, i trójkę ministrów, którzy do ostatniej chwili nie mogli być pewni teki.

Jak Donald Tusk sobie ten rząd układał, nie wie nikt. Bo układał go w samotności. Czy miał jakąś ogólną zasadę? Trudno się jej doczytać po owocach. Ze starego składu wziął pięciu pewniaków, stanowiących trzon decyzyjny poprzedniego rządu, i trójkę ministrów, którzy do ostatniej chwili nie mogli być pewni teki. To daje się wyjaśnić i zrozumieć. Zwłaszcza jeżeli zna się już exposé, w którym premier pierwszy raz całkiem otwarcie mówił, jak duże mogą być wyzwania, które nas czekają.

Pewniacy nie do ruszenia

W takiej sytuacji miejsca kluczowe obsadza się pewniakami. Finanse (Jacek Rostowski), rozwój regionalny (Elżbieta Bieńkowska), MSZ (Radek Sikorski) nie były przedmiotem politycznego targu. Podobnie jak obecność Michała Boniego (choć tu resort nie był oczywisty) oraz silne miejsce na zapleczu dla Jana Krzysztofa Bieleckiego (który nie chciał być konstytucyjnym ministrem). I również podobnie jak obsada dwóch peeselowskich resortów (rolnictwa i gospodarki). Waldemar Pawlak musiał pozostać ministrem gospodarki, bo objęcie jakiegokolwiek innego resortu byłoby sygnałem, że szef koalicyjnej partii z gospodarką sobie nie poradził. Chodzi nie tylko o to, że podważyłoby to przywództwo lidera koalicyjnej partii, PSL bardzo chce z partii wiejskiej stać się ogólnonarodową. To jest na rękę Platformie, która musi trzymać się prawej strony, ale też czuje zagrożenie z lewej. Społecznie wrażliwy PSL ma być przynajmniej częściową zaporą przeciw lewicowym i solidarystycznym hasłom opozycji.

Z ministrem Markiem Sawickim sprawa jest bardziej złożona. Że PSL musi utrzymać rolnictwo, było oczywiste. To zawsze był warunek udziału chłopów w rządzącej koalicji. Ale osoba ministra tak oczywista nie była. Na ogół miał gorsze oceny niż Jolanta Fedak. Tyle że sytuacja w partii przypomina sytuację w PO, a stosunki Pawlaka z Sawickim przypominają stosunki Tuska ze Schetyną.

Polityka 48.2011 (2835) z dnia 23.11.2011; Raport; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Dziwny rząd"
Reklama