Sprawa ciągnie się od co najmniej 20 lat i jest ulubioną wrzutką Jarosława Kaczyńskiego. Gdy brakuje tematu, którym można rozhuśtać nastroje społeczne zaczyna się dyskusja o karze śmierci.
Przez wiele lat politycy PC, a potem PiS przekonywali, że działają w imieniu Kościoła. Ale gdy Kościół w postaci Jana Pawła II odciął się od nich, apelując by znieść karę śmierci i nie wykonywać już orzeczonych wyroków, wytrącił im argument z ręki. Ofensywa wieszaczy na chwilę ustała. Dziś wraca ze zdwojoną siłą bo trwa właśnie licytacja na prawicy, kto chce bardziej kary śmierci – PiS, czy „renegaci” tworzący klub Solidarnej Polski.
Można twierdzić, tak jak Mariusz Kamiński, że kardynał Nycz i Jan Paweł II to jednak ludzie i mają prawo do pomyłki nawet wypowiadając się w kwestiach wiary i Kościoła. Ale od tego już krok by uznać, że tylko PiS wypowiada się w imieniu Boga.
Kamiński twierdzi, że karę śmierci należy przywrócić, bo takie są oczekiwania społeczne. Większość społeczeństwa też była za tym by narkomanów i chorych na AIDS izolować w specjalnych ośrodkach. Najlepiej za wysokim murem ogrodzonym drutem kolczastym. Aż wstyd mi przypominać prominentnemu działaczowi Prawa i Sprawiedliwości, że dlatego się tego nie robi, bo Polska jest jednak solidarna.