Miniony tydzień był czasem zupełnie dobrych wiadomości dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszy poważny sondaż opinii publicznej przeprowadzony już po okresie niezwykłej medialnej aktywności ziobrystów pokazał, że na razie ta secesja PiS nie szkodzi. Stoi stabilnie na tych swoich 24 proc. Może nawet wielka aktywność rozłamowców nuży, gdyż potencjalna partia Ziobry może liczyć ledwie na 3-proc. poparcie. Oczywiście jeden sondaż wiosny nie czyni, ale zwykle dostaje się premię za nowość, a tu premii nie widać, chociaż na medialnym froncie walczą najbardziej waleczni. PiS jest partią Kaczyńskiego i taką pozostanie, nawet jeśli Jacek Kurski nazwie ją kolonią karną, wyborców to nie obchodzi.
Gwałtowny spadek notowań PO też musiał PiS ucieszyć, bo wprawdzie do najbliższych – europejskich – wyborów jeszcze trzy lata, ale zawsze przyjemniej, gdy różnica mniejsza. Prezesa ucieszyć też musiało zatrzymanie Gromosława Czempińskiego, a już zwłaszcza zwolnienie go za kaucją. Dostał przecież nie tylko kolejny dowód na istnienie układu, w którym służby specjalne odgrywają istotną rolę, ale także potwierdzenie, że obecna prokuratura ludzi układu (zamożnych, milion złotych kaucji robi wrażenie) faworyzuje. Mimo tak dobrych wieści Kaczyński nie wytrzymał i zażądał wprowadzenia kary śmierci za najcięższe zabójstwa. Tak jakby chciał w radykalizmie przebić już wszystko i wszystkich. Bo czymże wobec kary śmierci jest jakiś tam postulat Ziobry, aby konfiskować majątki pochodzące z przestępstwa, czy powołania sejmowej komisji, która ma badać wpływ Czempińskiego na prywatyzacje za rządów PO?
Na razie są to wszystko postulaty zgłaszane na konferencjach prasowych, żaden nie został złożony do laski marszałkowskiej w formie propozycji aktu prawnego.