Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Komu przeszkadza kawior

Ministrem sprawiedliwości w nowym rządzie Donalda Tuska został Jarosław Gowin. Przeczytałem komentarze, że nie jest prawnikiem, nie może więc kierować skomplikowanym systemem sądowniczo-ławniczym. Mówiono też, że zabrał miejsce najlepszego (w czym w pełni się zgadzam) ministra poprzedniego gabinetu. Są to jednak sprawy w jakiejś mierze drugorzędne. Polityka polega podług powszechnego mniemania na pogardzie dla kompetencji i uśmiechu do obiektywu. W obu tych przypadkach Gowin jest mistrzem. Nie można negować oczywistości.

Polska jest podobno państwem prawa. Pomimo wszelkich, codziennych sprzeniewierzeń tej zasadzie chciałbym w nią wierzyć, nawet pozwalając sobie na potępiany przez Kościół subiektywizm moralny. Świat jednak się zmienia. Pojawiają się zjawiska i problemy, których nie przewidziały stare kodeksy, a nie marzyło się o nich, bez odpowiedniej prestidigitatorskiej interpretacji, największym biblijnym prorokom. Powstają wtedy pytania nowe, o których trzeba dyskutować.

Są między nimi, coraz częściej, kwestie rozstrzygalne przede wszystkim w wymiarze filozoficznym, za którymi dopiero podąża prawo. W tej mierze skłonny jestem oddalić zarzuty, że nie ma Jarosław Gowin prawniczego wykształcenia. Rezygnując z tej ścieżki, wchodzimy jednak na inną, o wiele bardziej stromą i niebezpieczną.

Jarosław Gowin jest otóż przedstawicielem ściśle określonej opcji filozoficznej, której osobiście nie podzielam, a jeśli spojrzeć na wynik wyborów, to nie zgadza się z nią ogromna część obywateli Rzeczpospolitej. Są to rzeczy najwyższej wagi. Nie wspomnę już o aborcji czy też o pokrętnym, hipokryzyjnym i w gruncie rzeczy ograniczającym do minimum możliwości stosowania projekcie ustawy o in vitro.

Polityka 49.2011 (2836) z dnia 30.11.2011; Felietony; s. 104
Reklama