Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Zbrodnia, kara i odszkodowania

Przez 30 lat nie udało się zamknąć sprawy stanu wojennego ani w sensie prawnym, ani historycznym, ani moralnym. Być może nie uda się to nigdy.

PiS szykuje na 13 grudnia „wielki marsz” w obronie niepodległości przed zakusami na suwerenność, przedstawionymi rzekomo przez Radka Sikorskiego. Partia Kaczyńskiego przygotowała również projekt uchwały z okazji rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, który też wzbudzi emocje. 13 grudnia w tym roku wpisze się w kolejną prawicową narrację o zagrożeniu Polski przez zewnętrzne mocarstwa i wewnętrzną zdradę. I oczywiście o nierozliczeniu stanu wojennego i o śmiesznie niskich wyrokach dwóch lat w zawieszeniu, jakie zapewne spotkają Czesława Kiszczaka i Stanisława Kanię, bo takich żąda prokurator w ich procesie.

Pierwsza oficjalna próba rozliczenia pojawiła się zaraz po czerwcowych wyborach 1989 r. Wniosek o powołanie nadzwyczajnej komisji do zbadania działalności MSW pojawił się w kontraktowym Sejmie zupełnie niespodziewanie. Poseł Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego Tadeusz Kowalczyk 3 sierpnia 1989 r. pokazał posłom krążącą w podziemiu listę osób, których śmierć po 13 grudnia 1981 r. związana miała być z działalnością MO lub SB. Nieoczekiwanie wniosek został poddany pod głosowanie i uzyskał poparcie aż 174 posłów, co wystarczyło, bo na sali brakowało jednej trzeciej posłów.

Tego samego dnia, gdy poseł Kowalczyk rozpoczął proces rozliczania, ten sam Sejm powierzył misję tworzenia nowego rządu gen. Czesławowi Kiszczakowi, kierującemu w latach 80. tym samym MSW, które komisja miała badać. Ponadto prezydentem PRL był wówczas Wojciech Jaruzelski, który stan wojenny wprowadził, a większość w Sejmie miała PZPR i jej koalicjanci, popierający jego działania. Nikt jeszcze wtedy nie marzył o rządzie Tadeusza Mazowieckiego, przejęciu MSW i milicji.

Polityka 50.2011 (2837) z dnia 07.12.2011; Polityka; s. 16
Reklama