Kraj

Deklinacja

Pies czyli kot

Gdy miałem 8 lat, skończyła się wojna. Poszedłem wtedy po raz pierwszy do szkoły, a że wolne miejsce było akurat w czwartej klasie, to poszedłem do czwartej.

Czytać i pisać umiałem dobrze i szczególnie interesowały mnie książki o geografii. Nie wiedziałem, że geografia Wołynia, Wileńszczyzny, Polesia, Podola nie jest już geografią Polski. Nie wiedziałem też zresztą, gdy oglądałem mapy Europy, że niektóre niemieckie miasta, jak choćby Breslau (która to nazwa kojarzyła mi się wtedy jedynie z preclem), właśnie stało się polskie. Najbardziej jednak pociągała mnie mapa polityczna świata. Z małych czarno-białych mapek żmudnie przerysowywałem kontynenty na duży szary papier pakowy, a potem kolorowałem.

W ten sposób prawie cały świat polityczny jawił mi się w pięknym czerwonym kolorze. Dlaczego? Dlatego, że Wielką Brytanię i jej kolonie malowałem na karminowo. Od Kanady zaczynając, przez Amerykę Środkową, Afrykę i południową Azję, aż po Wyspy Sundajskie i Australię wszystko było czerwone. Pamiętam swoją fascynację odkryciem, że pół świata należy do Anglii i najbardziej ceniłem angielskie znaczki, na których zawsze był profil królowej albo króla.

Dziś, gdy słucham wypowiedzi prawicowych polityków – mniejsza o nazwiska, bo oni wszyscy mówią to samo – widzę siebie przy lampie naftowej pochylonego nad tymi rysowanymi mapami. Wścieka mnie to i denerwuje, że moje dziecięce fascynacje tak nagle zostają spłaszczone. Zwłaszcza kiedy odmieniają przez przypadki dwa rzeczowniki rodzaju żeńskiego. Gdy się uczyłem czytać i pisać, robiłem to samo, ale znaczyło to wtedy zupełnie co innego. Były to po prostu ćwiczenia z deklinacji rzeczowników zadawane mi przez mamę. Dziś identyczne ćwiczenia wykonuje parlamentarna opozycja nazywając to walką o właściwą politykę zagraniczną rządu. Pozwalam sobie zatem wrócić do podstawowej formy pamiętanej z dzieciństwa: mianownik – utrata suwerenności, dopełniacz – utraty suwerenności, celownik (komu, czemu) – utracie suwerenności, biernik, wołacz, narzędnik – utratę, utrato, utratą suwerenności, suwerenności, suwerenności.

– Polska powinna zachować się jak Anglia – mówi do mnie opozycjonista walczący z rządem po negocjacjach w Brukseli. Jak Anglia? A co on wie o mapie politycznej świata sprzed lat 70? 33 mln km kw. wszystkich lądów na kuli ziemskiej były angielskimi koloniami. Tak, to prawie jedna czwarta świata – niezły kawałek tortu. Przez ponad 300 lat Wielka Brytania spokojnie ssała i jadła tę gospodarczą słodycz. Nikt w historii nie obłowił się tak jak ona. Owszem, Anglicy naharowali się przy tym organizacyjnie jak muły, ale przywiezione zza mórz i oceanów skrzynie z diamentami i złotem do dziś nie wszystkie są policzone, bo po prostu czasu nie było. Wystarczy im tego na tysiąc lat. A niech im starczy i na dwa tysiące.

Polska powinna zachować się jak Anglia? Musiałaby zacząć w XVI w. A dziś łatwo mleć ozorem, że się ubekom emerytury zabierze i pomniki komunizmu zdejmie. Świetny program gospodarczo-polityczny opozycji, która patrzy tylko wstecz. Obsesyjne przesiewanie historii sprzed 30 lat wystarcza im za wszystko. W 30 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego organizują marsz i nazywają go patriotycznym. Jak się uniosą miłością ojczyzny, rycerskim honorem i aniołem stróżem, to mogą nawet powołać rząd ocalenia narodowego. W końcu jakiś numer musi wyciąć, zanim sama się wytnie.

Wróćmy jednak na ziemię w pewnej podstawowej sprawie. Minister Rostowski i jego urzędnicy nie są w stanie jasno i jednoznacznie sformułować przepisów dotyczących emerytury psów służących celnikom. Stąd przypuszczenie, że psy będą usypiane, bo jak się psa uśpi, to nie ma problemu. Tłumaczenia ministra, że został źle zrozumiany, mogę skwitować krótko. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale kiedy pan Rostowski zakończy swą misję w rządzie – zaproponuję mu wyjazd do Szwajcarii, bo tam eutanazja jest prawnie dozwolona.

Polityka 51.2011 (2838) z dnia 14.12.2011; Felietony; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Deklinacja"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną