Poszło o wywiad, w którym Doda kwestionowała wiarygodność Biblii, bo nie ma w niej nic o dinozaurach, a jej autorów nazywa „gościami naprutymi winem i palącymi jakieś zioła”. Głupie? Może. Prymitywne? Z całą pewnością. Ale czy powinno być ścigane z urzędu? Czy polski wymiar sprawiedliwości naprawdę musi przez pół roku pochylać się z uwagą nad każdą brednią, tylko dlatego, że dotyczy kwestii religijnych? Angażować biegłych językoznawców i religioznawców, którzy uczenie, przy użyciu takich pojęć jak „idiolekt” czy „teandryczny” rozbierają wypowiedź Dody na czynniki pierwsze. I jeszcze płacić za ich opinie.
Problemem jest artykuł 196 Kodeksu Karnego, który obrazę uczuć religijnych każe ścigać z urzędu, gdy obrażone poczują się przynajmniej dwie osoby. Notorycznie obrażony jest Ryszard Nowak, przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, który dobiera sobie jeszcze jedną obrażoną osobę i rusza całą machinę sprawiedliwości.
Tym razem dołączył do niego senator PiS-u Stanisław Kogut. Prokuratura nadała im status pokrzywdzonych. Przy czym, gdyby deklarację senatora traktować dosłownie, że przyjmuje wszystko to, co jest w Biblii o stworzeniu świata, można uznać, że jego uczucia religijne obraża istnienie dinozaurów. I to nie byłby najgłupszy przypadek wykorzystania art. 196, (próbowano go użyć choćby do ścigania zawodów w rzucie moherowym beretem), który jest niejasny i nadużywany jako straszak, czy wręcz forma cenzury.
Gdyby uczuć religijnych trzeba było bronić z powództwa cywilnego, na własny koszt, istnienie dinozaurów byłoby z całą pewnością mniej dolegliwe.