W sobotę 21 stycznia ok. godziny 19 witryna internetowa Sejmu RP przestała działać. Hakerzy związani z organizacją Anonymous przyznają, że to ich sprawka – na Twitterze pojawił się komunikat: Tango down – sejm.gov.pl, co oznacza „wyłączenie” witryny. Kilka godzin później zniknęła witryna kancelarii premiera, ministerstwa kultury, ZAIKS.
Gdy pisałem ten tekst nie było jeszcze informacji o ewentualnym sprawcy „blackoutu”. Front walki o Internet przesuwa się i rozszerza, tym razem na instytucje państw Unii Europejskiej. Uporządkujmy jednak informacje.
Kilka dni temu sensację wzbudził pierwszy masowy strajk Internetu. Angielskojęzyczna Wikipedia zawiesiła na 24 godziny działalność, dołączyły do niej inne serwisy. Kwestia dotyczyła projektów ustaw antypirackich w Stanach Zjednoczonych – pomysły legislacyjne przewidujące radykalizację walki z nielegalnym kopiowaniem i upowszechnianiem treści podzieliły opinię publiczną. Świat Internetu i nowych mediów stwierdził, że walcząc o ochronę własności nie należy niszczyć innych dóbr podstawowych, jak wolność wypowiedzi czy prawo do prywatności.
Strajk przyniósł skutki, politycy w Waszyngtonie zaczęli wycofywać się ze swoich pomysłów. W tym samym czasie jednak, po cichu, w atmosferze absurdalnej tajności trwają prace nad międzynarodowym porozumieniem handlowym ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement). Dotyczy on szeroko rozumianej ochrony własności intelektualnej, od wzorów użytkowych przez znaki towarowe po prawa autorskie. Cel zbożny, wiadomo że fałszywe produkty są nie tylko zmorą oryginalnych producentów, lecz mogą być także niebezpieczne, jeśli fałszerstwo dotyczy leków.
Unieruchomione zostały witryny m.in. prezydenta, premiera i ministerstwa kultury. Nowy front walki o Internet?
Reklama