Najpierw samolot został przejęty przez prokuraturę, która prowadziła dodatkowe badania do śledztwa smoleńskiego – jest to taka sama maszyna jak ta, która rozbiła się pod Smoleńskiem. Aż do połowy stycznia AMW nie miała dostępu do Tupolewa. Później MON, który ma głos w kwestii ustalenia ceny, wycenił ją na 40 mln zł.
Zdaniem pracowników Agencji uzyskanie takiej kwoty może być nierealne. – Z naszego rekonesansu cenowego wynika, że ten typ samolotu można kupić za 2–20 mln zł. Dostępność również jest duża, bo coraz więcej linii się ich pozbywa. W grudniu 2011 r. na sprzedaż wystawione były 33 maszyny Tu-154 – mówi Andrzej Pilucik, dyrektor Zespół Gospodarki Mieniem Ruchomym i Obrotu Specjalnego AMW. Ludzie dyrektora Pilucika nie zamierzają jednak składać broni. – Trzymając się porównań z samochodem to nasza Tutka jest mało używana, dobrze utrzymana i świetnie serwisowana. Skórzane fotele, wygodna salonka i spory pakiet części zamiennych – podkreśla Pilucik.
Tyle że salonka raczej nie będzie zachętą dla klientów, bo w tej wersji samolot może przewieźć tylko 90 pasażerów. A w standardzie – 160. Trudno zakładać, że linie, które połakomią się na Tutkę, będą chciały wozić pasażerów w standardzie VIP. Na dodatek liczba państw, do których można przewozić pasażerów Tu-154, cały czas maleje.
Samolot nie spełnia współczesnych norm emisji hałasu. Przyszły klient będzie musiał kilka razy policzyć, czy na pewno go stać na ten zakup. Tu-154 to jeden z najszybszych samolotów pasażerskich świata. Ale również jeden z najbardziej paliwożernych. W czasie pierwszej godziny lotu spala 7 ton paliwa. Po osiągnięciu pułapu około 5 ton. AMW przewiduje, że od maja zacznie oficjalnie ogłaszać chęć sprzedaży maszyny. Dotychczas nie zgłosił się żaden zainteresowany klient.