Mimo protestów Polska podpisała ACTA. Pióro ambasadora RP w Tokio 26 stycznia dołączyło nasz kraj do innych sygnatariuszy międzynarodowej umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrobionymi. Porozumienie ma ułatwić ściganie handlowych piratów, którzy podobnie jak legalne przedsiębiorstwa korzystają z dobrodziejstw globalizacji i zalewają światowe rynki fałszywkami.
Paczka papierosów z British American Tobacco dostępna w sklepie konkurować musi z paczką tej marki, lecz nie takich samych papierosów przeszmuglowanych zza wschodniej granicy. Trzy paski na dresie z bazarku to jedyne co łączy ten towar z oryginałem dostępnym w sklepie firmowym Adidasa. W Szanghaju można bez problemu kupić najnowsze iPhony za cenę, która zdumiałaby śp. Steve’a Jobsa. Widok torebki Coco Chanel w atrakcyjnej cenie skusił nawet posłankę Prawa i Sprawiedliwości Joannę Szczypińską podczas wizyty w Wietnamie. Szarmancki Jacek Kurski, gdy też jeszcze był w PiS, obiecał, że kupi koleżance oryginał.
Wystarczy jednak postąpić krok dalej, w kierunku świata cyfrowego, by w zgodnej opinii posiadaczy i obrońców praw własności intelektualnej poczuć się jeszcze gorzej, jakby z tureckiego bazaru przenieśli się na wody przybrzeżne Somalii. Od piratów aż się tu roi, bo praktycznie piratem, jak pokazują badania Internetu, jest każdy użytkownik sieci. Ten jakościowy, dramatyczny obraz wspomagają jeszcze bardziej dramatyczne liczby. Oto zgodnie z najnowszym raportem serwisu Money.pl, wartość obrotu pirackiego w Polsce sięga 5,8 mld zł. 4,8 mld to podrobione towary i nielegalnie skopiowane programy komputerowe. Pozostały miliard to nielegalnie ściągnięte pliki muzyczne i filmy. Autorzy raportu przytaczają dane OECD, organizacji skupiającej 30 najbogatszych państw świata. Wynika z nich, że na świecie piracki rynek sięga 775 mld dol.