Idę żwirową alejką, mijam cementowy pomnik poetki pomalowany złotą farbą, pod nim trzech na ławeczce siedzi i nagle słyszę za plecami: – E, widzicie? Pies czyli kot zap...dala! Aż pokraśniałem, bo to z uznaniem było powiedziane. POLITYKĘ widocznie gdzieś czasem znajdą i przeczytają – pomyślałem sobie. Czy może być większa nagroda? W Internecie krążą chyba wszystkie moje skecze – i te gorsze, i te lepsze – w starszych i nowszych nagraniach. No i bardzo dobrze, czyli trudno. Jeśli ktoś gdzieś coś mojego autorstwa podwędzi – to daj mu Boże zdrowie i tłuste dzieci. Taki mam do tego ogólny stosunek, a to głównie z tego powodu, że rzadko używam Internetu. Wiem, że jest to całkiem niezły obszar wolności i że ludzie z niej korzystają. To mi wystarczy.
I właściwie tyle mógłbym powiedzieć w sprawie ACTA, gdyby nie zatrzęsła mną wiadomość, że wszelkie na ten temat dysputy i protesty zdadzą się na nic, gdyż sprawa już w poprzednim Sejmie została przegłosowana. Dlaczego? A po prostu dlatego, że ogromna większość rządzących i opozycyjnych posłów nie wiedziała w ogóle, o co chodzi i w jakiej sprawie głosuje. Nie pierwszy to zresztą taki przypadek, można powiedzieć, że raczej norma.
Ustawę o refundacji leków też przegłosowali bez mrugnięcia okiem, a o co chodzi, dowiedzieli się dopiero po pół roku. A przed nami jeszcze piękny kwiat – nowelizacja ustawy o NIK, o której dyskusja rozwija się na razie niemrawo, bo to dopiero w czerwcu, ale w czerwcu to już nic się nie przegada, bo parlamentarzyści będą wyjeżdżali na wakacje po ciężkim politycznym sezonie.