Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Tak zwane kłamstwo

Smoleńsk - temat powracający

Katastrofa weszła w sferę politycznego mitu, który będzie umacniany wszelkimi argumentami, choćby zupełnie spoza racjonalnego świata. Katastrofa weszła w sferę politycznego mitu, który będzie umacniany wszelkimi argumentami, choćby zupełnie spoza racjonalnego świata. Mirosław Gryń / Polityka
Dla prawicy katastrofa smoleńska to niekończąca się historia, której każdy szczegół jest w stanie obalić wszystkie dotychczasowe ustalenia.
Prawicy udało się wytworzyć wrażenie, że katastrofa to wciąż otwarta kwestia, że dotychczasowe ustalenia były nic niewarte.Mirosław Gryń/Polityka Prawicy udało się wytworzyć wrażenie, że katastrofa to wciąż otwarta kwestia, że dotychczasowe ustalenia były nic niewarte.

Kłamstwo smoleńskie, które jeszcze niedawno było w nieustannym ataku i śmiało się prawdzie w twarz, dziś zaczyna uciekać na coraz krótszych nogach” – napisał eurodeputowany PiS Janusz Wojciechowski, gdy Instytut Ekspertyz Sądowych ogłosił, że nie może rozpoznać głosu generała Błasika w kokpicie prezydenckiego Tupolewa.

Wojciechowski dodał: „Jak domek z kart rozpadają się główne bastiony kłamstwa, w tym ten największy – zbrodnicze oskarżenia o naciskach na załogę pijanego generała Błasika”. Wtórowała mu prawicowa prasa pisząc o punkcie zwrotnym, który obnaża jedno z najpodlejszych kłamstw zaciemniających obraz katastrofy smoleńskiej.

Trzeciorzędna w sumie kwestia obecności generała w kokpicie urosła do najważniejszej sprawy związanej z katastrofą. Teraz, zdaniem prawicy, wszystko zostało podważone, śledztwo się posypało, właściwie nie wiadomo, co się stało 10 kwietnia 2010 r., trzeba zaczynać od początku. Samo określenie „kłamstwo smoleńskie” zrobiło wielką karierę – jak to często bywa z pojęciami niejasnymi. Nie wiadomo, o jakie kłamstwo dokładnie chodzi, o Błasika, o brzozę, o zamach?

Syndrom czterech B

Ale właśnie tak ma być. Wszystkie okoliczności i przyczyny zostały zrównane rangą, każda wątpliwość świadczy o ogólnym, „wielkim kłamstwie”. Ostatnio najbardziej winne jest BOR, które nie uratowało samolotu z prezydentem. Wszystko to przesącza się do ogólnej atmosfery wokół katastrofy. Widać jakieś zachwianie w opiniach, także tych do tej pory umiarkowanych. Nawet niechętne dotąd spiskowym teoriom pisma (jak choćby „Wprost”) nagle wyrażają wątpliwość, że właściwie nadal niemal nic o tym wydarzeniu nie wiadomo. Wiele osób, które wcześniej nie podejrzewałyby same siebie o skłonność do teorii spiskowych, zaczyna sobie zadawać pytanie: a może rzeczywiście ta brzoza nie mogła urwać skrzydła?

Polityka 06.2012 (2845) z dnia 08.02.2012; Polityka; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Tak zwane kłamstwo"
Reklama