Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Na cofanego

Taktyka Tuska - krok do przodu, krok do tyłu

„Premier jest bardzo twardy, ale następnie się cofa, jest stanowczy do czasu, przewodzi niezłomnie ministerialnej drużynie, ale potem staje na czele ruchu niezadowolonych z projektów rządu”. „Premier jest bardzo twardy, ale następnie się cofa, jest stanowczy do czasu, przewodzi niezłomnie ministerialnej drużynie, ale potem staje na czele ruchu niezadowolonych z projektów rządu”. Piotr Bławicki / East News
Największy spadek notowań Platformy od wyborów w 2007 r. to w dużej mierze efekt Metody Tuska, którą premier zaczął stosować w drugiej kadencji i którą wyraźnie w społeczne gusta nie trafił.
„Premierowi grozi to, że choć nadal będzie jakoś tam lubiany, to przestanie być szanowany. Stanie się facetem, którego będzie można wyszarpać za rękaw i mu nawrzucać”.Jakub Orzechowski/Reporter „Premierowi grozi to, że choć nadal będzie jakoś tam lubiany, to przestanie być szanowany. Stanie się facetem, którego będzie można wyszarpać za rękaw i mu nawrzucać”.

Premier stoi przed największą polityczną batalią w tym roku, a może w całej drugiej kadencji – reformą systemu emerytalnego. Mówi w tej sprawie twardo i hardo. Ale jeśli zastosuje nową Metodę Tuska, to z tej reformy nici. W ostatnich tygodniach premier pokazuje ją na wielu przykładach: jest bardzo twardy, ale następnie się cofa, jest stanowczy do czasu, przewodzi niezłomnie ministerialnej drużynie, ale potem staje na czele ruchu niezadowolonych z projektów rządu. Trochę jak bohater anegdoty, którą sam podobno opowiadał niegdyś o Jarosławie Kaczyńskim: że ten jest gotów wywołać wojnę atomową, ale się przy niej nie upiera.

Schemat ostatnich wydarzeń z udziałem rządu, czy chodziło o refundację leków, czy o porozumienie ACTA, był podobny. Najpierw premier zapowiada, że rząd będzie bronił swoich decyzji do ostatniego guzika, dyskusja w zasadzie nie jest przewidziana, a wobec nieposłusznych (np. lekarzy) wyciągnie się konsekwencje – to wersja „zły policjant”. Następnie pojawiają się protesty oburzonych grup społecznych, odzywają się organizacje, z którymi nikt nie konsultował wprowadzanych rozwiązań. Ministrowie się tłumaczą, kręcą, składają samokrytykę, pokazują na kolegów. Następnie wkracza do akcji zaniepokojony i stroskany prezydent Komorowski, który zapowiada konsultacje i dokładne przyjrzenie się sprawie, zwołuje narady, zaprasza do siebie równie stroskanych ekspertów i reprezentantów zainteresowanych środowisk, wspomina coś o możliwym niepodpisaniu ustawy, wysłaniu jej do Trybunału. Wtedy na scenę wraca (z urlopu albo w ogóle) odmieniony premier, już jako „dobry policjant”. Trochę ruga ministrów, sugeruje nawet dymisje, stosuje drobne złośliwości, bagatelizuje. I cofa się. Wtedy następują prawdziwe konsultacje, narady, ustawa zostaje zmieniona, ratyfikacja umowy – zawieszona.

Polityka 07.2012 (2846) z dnia 15.02.2012; Temat tygodnia; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Na cofanego"
Reklama