Nie chce być tylko trybikiem w partyjnej maszynce do głosowania, krytykuje działania rządu, właśnie założył parlamentarny zespół ds. wolnego rynku. Część polityków Platformy twierdzi, że to próba tworzenia liberalnej frakcji w ramach samej PO.
Nowy zespół chce wspierać przedsiębiorczość, w tym działać na rzecz obniżenia podatków, co w obecnej sytuacji wydaje się być mrzonką (i pomysłem sprzecznym z polityką rządu). Powołało go sześciu młodych posłów (najstarszy ma 44 lata, najmłodszy – 31) z tylnych ław sejmowych. Michał Jaros, przewodniczący tej blisko 30-osobowej grupy, przekonuje, że łączy ją idea wolnorynkowa, nie zaś chęć budowania wewnątrzpartyjnej opozycji: – Tworzą ją ludzie z różnych regionów, o różnych światopoglądach, których łączy wiara w wolny rynek. Pytany, czemu w zespole brak choćby Adama Szejnfelda – którego nazwisko w pierwszej kolejności kojarzy się z prorynkowym myśleniem na zapleczu Platformy – odpowiada, że nie rozsyłali jeszcze zaproszeń do wszystkich parlamentarzystów. – Na razie daliśmy sygnał, że taki zespół powstał, formuła jest otwarta, zapraszamy każdego – mówi Jaros. – Na naszej konferencji prasowej pojawili się posłowie z Ruchu Palikota, zapisali się do nas. Mamy już kolejne zgłoszenia, nie tylko z RP, ale i PiS.
Jeden z prominentnych polityków PO, kojarzonych z tzw. spółdzielnią Grabarczyka, twierdzi, że Łukasz Gibała, którego twarz firmuje w mediach zespół (oficjalnie jest tylko jednym z pięciu jego wiceprzewodniczących): – Może być rozgrywany przez Grzegorza Schetynę. To polityk wydmuszka, nie ma poglądów, gra na siebie. Ma spore ambicje, niewykluczone, że kiedyś będzie chciał założyć własną partię.