O niespełna 35-letnim pośle Gibale, dotychczasowym szefie krakowskiej PO, zrobiło się głośno już kilka tygodni temu, za sprawą zespołu parlamentarnego ds. wolnego rynku, który współtworzył. Powołanie zespołu przez sześciu młodych posłów PO z tylnych ław sejmowych odczytywane było jako próba tworzenia liberalnej frakcji wewnątrz partii. Niektórzy politycy Platformy wskazywali wówczas, że za inicjatywą może stać Grzegorz Schetyna; były też głosy, że za całe to zamieszanie odpowiedzialny jest Janusz Palikot, który „nadmuchał zainteresowanie tym młodym posłem i jego zespołem”. Łukasz Gibała utrzymywał, że żadnej frakcji tworzyć nie zamierza, jest lojalny wobec partii, a premiera będzie przekonywał, że jego inicjatywa ma sens.
Teraz podkreśla, że to i tak by się nie udało: – Postawa premiera wobec mnie była jednoznacznie nieprzychylna. Wspomina przy tym lutowe spotkanie małopolskich polityków PO z Donaldem Tuskiem, na którym usłyszał od premiera, że jego działalność jest antyplatformerska, szkodzi partii. – Było mi przykro. Premier mówił, że ten zespół to rozbijanie PO. Jak próbowałem wejść mu w słowo, przerwał mi. Potem chciałem spotkać się z nim, ale nie było to możliwe. Uznałem, że nie ma sensu być w partii, z którą dzieli mnie coraz więcej.
Uważa, że Donald Tusk się wypalił i „brak mu śmiałej i całościowej wizji przyszłości Polski”. Podoba mu się to, co proponuje Janusz Palikot, z którym zresztą niemało go łączy – obaj po filozofii (Gibała ma tytuł dr UJ), majętni, ze smykałką do biznesu. Młody poseł pochodzi z zamożnej rodziny, ojciec jest właścicielem sieci delikatesów oraz hurtowni alkoholu. Po matce odziedziczył spory spadek, z zyskiem sprzedał też dwie założone przez siebie firmy z pogranicza turystyki i nowych technologii.