Do tej pory także ich nie brakowało. Media śledzą każdy krok rodziców, Katarzyny i Bartłomieja Waśniewskich – oni sami na prawo i lewo udzielają wywiadów skarżąc się na nieprzychylne reakcje otoczenia, na życie prawie w atmosferze linczu. Krzysztof Rutkowski, który znalazł im w Łodzi mieszkanie i otoczył opieką, wierzy bezgranicznie w nieszczęśliwy wypadek. Przypomnę: matka twierdzi, że dziecko wypadło jej z rąk i uderzyło główką o podłogę; ona ze strachu i w szoku ukryła ciało i opowiedziała o brutalnym napadzie (miała stracić przytomność) i porwaniu córki. Dziewczynka poszukiwana była od 24 stycznia. Tysiące ludzi żyło jej tragedią. Kiedy znaleziono zwłoki, Katarzyna została aresztowana pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci; w dniu pogrzebu wyszła na wolność.
Czy to mogło być morderstwo? Czy mamy do czynienia z przełomem w śledztwie? Na środowej konferencji prasowej prokurator Marta Zawada – Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach, powiedziała, że na obecnym etapie śledztwa badane są różne wersje łącznie z tą, że dziecko zostało pozbawione życia w wyniku celowego i zaplanowanego działania osób trzecich: - Istnieje też prawdopodobieństwo współudziału osób trzecich co najmniej w ukryciu zwłok dziecka oraz w dalszych działaniach zmierzających do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez sprawców lub sprawcę zgonu małoletniej.
Dzisiejsza katowicka „Gazeta Wyborcza” podała bulwersującą informację dotyczącą badania zawartości komputera matki. Specjaliści mieli ustalić, że kilka dni przed rzekomym porwaniem ktoś szukał w Internecie stron dotyczących organizacji pogrzebu dziecka, sprawdzała cenniki maleńkich trumien, a także poszukiwał informacji na temat zasiłków wypłacanych rodzicom po śmierci dziecka.
Ktoś sprawdzał w internetowej wyszukiwarce, jakie są objawy zatrucia tlenkiem węgla. We krwi Madzi biegli odkryli hemoglobinę tlenkową, która występuje podczas zatrucia czadem. Wiadomo, że w mieszkaniu przeprowadzono oględziny pieców i przewodów kominowych. Prokuratura czeka teraz na szczegółową opinię kominiarską, która ma odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy je zatykano? Świadkowie zeznali, że przed zaginięciem Madzi „z mieszkania się dymiło”.
To nie są jeszcze twarde dowody, które doprowadziłyby matkę Madzi z powrotem do aresztu. Ale jej wersja o nieszczęśliwym wypadku staje się coraz trudniejsza do obrony.