Politycy od lewa do prawa nie zostawiają na katowickiej prokuraturze suchej nitki i tu mają rację. Ujawnienie, że badany jest wątek zabójstwa z premedytacją, że poddano ekspertyzie przewody kominowe i przeszukano komputery używane przez rodziców Magdy, to nic innego, jak oficjalny przeciek ze śledztwa. Zasugerowano, że podejrzani są rodzice dziecka i inni członkowie rodziny. Dlaczego prokuratura nie wystąpiła o ponowny areszt dla matki Magdy – tego nie wyjaśniono. Złamano wszelkie zasady poufności postępowania, ostrzeżono potencjalnych podejrzanych i wskazano opinii publicznej, kogo należy napiętnować. Wydano wyrok bez sądu, tego prokuraturze czynić nie wolno.
Ale politycy, którzy natychmiast zażądali powrotu prokuratury pod nadzór polityczny, mylą się lub wykazują złą wolę. Hasło, że za ministra Ziobry taki blamaż nie byłby możliwy, to demagogia i krótka pamięć. Właśnie za czasów jego rządów w ministerstwie sprawiedliwości, co i raz zwoływano konferencje prasowe, podczas których wskazywano rzekomo winnych i ujawniano materiał dowodowy. Katowicka prokuratura, za czasów PiS uważana za wzorcową, jak widać nie wyzbyła się nawyków z tamtych czasów.
Cięgi zbiera prokurator generalny Andrzej Seremet. Nie nadzoruje jak trzeba, nie wyciąga konsekwencji. Co bardziej zapalczywi już domagają się jego głowy. Nie chcą nawet słyszeć, że postępek prokuratury z Katowic, nie obciąża jego konta. Ustawa o prokuraturze jest tak skonstruowana, że szef polskich organów śledczych ma związane ręce. Nie może ingerować w śledztwa, karać złych prokuratorów, a nawet łajać ich za błędy. Jedyne, co może, to domagać się wyjaśnień, a to rzecz jasna niczego nie zmienia, bo prokuratorzy są niezależni aż do bólu, nawet od swojego szefa.