Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kryptonim 56

Pies czyli kot

Ustalmy, że tytułowy Kryptonim to mężczyzna rocznik 1956. Ma zatem 56 lat i jeden z ostatnich urlopów swojej młodości spędza właśnie z żoną i synkiem w Dolomitach.

12 dni na stokach i w kółko to samo – wjazd i zjazd, wjazd i zjazd. Tytułowy Kryptonim, czyli ojciec 4-latka o imieniu Roberto – bo uparł się, że syn będzie miał staropolskie imię – opiekuje się chłopcem na oślej łączce. Pacyfik nudy, upiornie wyżymającej przez 12 dni. Wszystko to przypomniało mu słynny, nienakręcony zresztą film polski „Rozpacz szpiega” o agencie, który wykrył konfidenta, ale zapomniał jego rysopisu i nazwiska. Był tak samo zrozpaczony.

Wyjechać! Jak najszybciej wyjechać! Wreszcie przyszła zbawcza niedziela. Wrócili. Kryptonim był tak zmordowany wypoczynkiem, że nawet nie wiedział, jak się nazywa Jarosław Gowin. Wiedział natomiast, że za 11 godzin ma posiedzenie zarządu, na którym musi przedstawić plan reform w PKP. Nie mógł o tym myśleć, bo mieszkanie wypełniał szczebiot żony, która opowiadała przez komórkę, jak cudownie jeździło się w Lodołamach, bo tak zapamiętała nazwę Dolomitów.

Kryptonim 56 czuł, że za chwilę wyfrunie przez okno, opuści dom, rodzinę, pracę i all that jazz. Tak, wyfrunie z piątego piętra. Nawet nie wiedział, że pierwsze trzy litery tego czasownika kompletnie zamazują okrutną prawdę. Wyf już go nie dotyczy, on już tylko runie. Skrzydła zostawił 30 lat temu w gabinecie jakiegoś wojewódzkiego sekretarza PZPR. Pamięta tylko, że był tam z Leszkiem Millerem. Kryptonim podszedł do okna. Chciał je otworzyć, ale wtedy usłyszał troską smarowany głosik żony: – Misiaczku, łazienka jest za tobą. Puścił klamkę okna i posłusznie jak Donald Tusk w oparach Waldemara Pawlaka dał się zaprowadzić pod prysznic. Tu zasnął.

Rano obudził się w łóżku. Było wpół do dziewiątej. Jakiś głos ryczał do niego: – Durniu, za trzy godziny przedstawiasz projekt o PKP!

Polityka 15.2012 (2854) z dnia 11.04.2012; Felietony; s. 99
Oryginalny tytuł tekstu: "Kryptonim 56"
Reklama