Sędzia Adam Skórzewski z Kartuz sporo osób zaskoczył. Postulat, by opinia publiczna poznawała nazwiska osób skazanych za pedofilię, pojawiał się od dawna, ale w życie żaden sędzia go nie wprowadzał. Jesienią 2011 r. na łamach dodatku do „Dziennika Bałtyckiego”, który trafia do kiosków w powiecie kartuskim, opublikowany został wyciąg z wyroku. Nazwisko oskarżonego 31-letniego Artura Ch., męża i ojca rodziny, wybito tłustym drukiem, podobnie jak kwalifikację prawną czynu – obcowanie płciowe z małoletnią poniżej lat 15. „Skazany na infamię”, „Skazany za seks i napiętnowany” – pisały pomorskie gazety. (Już bez personaliów, bo decyzja sądu o publikacji wyroku nie oznacza, że może to zrobić każdy, gdziekolwiek chce; sąd określa miejsce i okres upublicznienia sprawy).
Spaleni towarzysko
Za przestępstwo, jakie popełnił Artur Ch., grozi od 2 do 12 lat więzienia. Sąd Rejonowy w Kartuzach skazał go na 2 lata pozbawienia wolności zawieszone warunkowo na 5 lat. Skazany, oddany pod dozór kuratora, musi się poddać terapii. Przez 5 lat nie może się też zbliżać do dziewczyny, rocznik 1995, z którą współżył kilkunastokrotnie w okresie od lipca 2009 r. do sierpnia 2010 r. Musi przekazać na jej rzecz 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Sędzia Skórzewski dostrzegł sporo okoliczności łagodzących. Był seks, ale nie było przemocy. U Artura Ch. nie stwierdzono klasycznej pedofilii – nie miał problemów w kontaktach seksualnych z dorosłymi kobietami. Przyznał się do winy, zgłosił chęć dobrowolnego poddania się karze.
W uzgodnieniu z prokuratorem i rodziną ofiary mężczyzna zaakceptował jako karę to wszystko, co znalazło się w wyroku. Gazetowy pręgierz dorzucił sędzia. Porozumiał się z rodziną dziewczyny – ustalono taki komunikat, by jej nikt nie rozpoznał.