Z ponad 500 taksówkarzy, którzy zablokowali niedawno stolicę, protestując przeciw deregulacji proponowanej przez ministra Gowina, mandaty dostało tylko 10. Zgodnie z Kodeksem wykroczeń drogowych powinni go dostać wszyscy. Na przejazd przez miasto kilometrowej kolumny nie jest wymagana żadna zgoda. Zgodnie z przepisami o ruchu drogowym kierujący pojazdem jest jednak zobowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym. Przepis koresponduje z Kodeksem wykroczeń, który dla tamujących lub utrudniających ruch przewiduje karę grzywny lub nagany.
Policja mogłaby jeszcze użyć nagrań z miejskiego monitoringu, łatwo odczytać numery rejestracyjne i na ich podstawie skierować wnioski do sądu o ukaranie tych kierowców, którzy jechali za wolno. Nie zamierza tego jednak uczynić, mimo że przez protesty taksówkarzy wielu ludzi spóźniło się do pracy, na pociągi i samoloty, co świadczy o wysokiej uciążliwości społecznej tego protestu. Ukaranie mandatami protestujących otwiera drogę do sądowego dochodzenia odszkodowań z powództwa cywilnego przez tych, którzy na przykład spóźniając się na ważne spotkanie, stracili szanse na zarobek. Brak zdecydowanej reakcji policji zachęca protestujących taksówkarzy do powtórki wolnej jazdy przez stolicę.