To cykliczny, niespełna półgodzinny program, z czołówką, firmowymi kubkami, kręcony w korytarzach Parlamentu Europejskiego. Migalski przy okrągłym stoliku przepytuje polityków różnych opcji i od czterech miesięcy pokazuje to na swoim blogu. W kampanii wyborczej trzy lata temu mówił, że tak jak zajmujący się ptakami ornitolog marzy, aby kiedyś stać się ptakiem, tak politologowi nie można odbierać marzeń o staniu się politykiem.
Marzenia chyba okazały się niewarte realizacji, bo w polityce mu się nie wiedzie. „Byłem lepszym politologiem niż politykiem” – mówi w pierwszym wywiadzie cyklu Jackowi Kurskiemu, któremu najpierw wyrzuca, że przekładał wywiad trzy razy i spóźnił się na nagranie siedem minut. „Chciałem cię potraktować jak innych dziennikarzy” – odpowiedział Kurski. Dziennikarską misją Migalskiego jest „pokazanie polityki taką, jaka ona jest, a nie jak jest przedstawiana w mediach”. Do swoich rozmówców (poza prof. Adamem Gierkiem, Januszem Zemke i Joanną Senyszyn) zwraca się po imieniu. W rozmowach z byłymi kolegami z PiS o prezesie tej partii mówi „Kaczor”. „Nie mam zamiaru ich młotkować, bo wtedy każdy polityk się zamyka i nic się z niego sensownego nie wyciągnie” – reklamuje swoją „podwójną grę”.
Czasem jednak wychodzi z roli, jak w rozmowie z Tadeuszem Cymańskim. Choć zapewniał, że nie chce „w tej miłej rozmowie mówić o przykrych rzeczach”, to oskarżył ziobrystów, że w zadowalaniu swojego szefa posuwają się dalej niż działacze PiS w stosunku do prezesa.