Kilka dni temu do „Szkła kontaktowego” przyszedł esemes: A2 przejezdna – jak żyć? Pytanie słuszne i kpina też. Ja przeżyję, mnie wiadomość o otwarciu autostrady nawet krzepi, ale co z innymi? Adamem Hofmanem i Mariuszem Błaszczakiem na przykład, którzy jeszcze w przeddzień Euro intonowali dobrze wszystkim znaną pieśń o porażce organizacyjnej, nieprzygotowaniu służb dbających o bezpieczeństwo podczas rozgrywek.
Euro zagłuszyło nam Europę i świat, więc sprawa zbyt suchej murawy na stadionie w Gdańsku była przez chwilę niusem namber łan. Ale dla mnie 100 mld euro wsparcia dla hiszpańskich banków jest ciekawsze i więcej daje do myślenia. Przecież to ta sama Hiszpania, o której król mówił w XVII w., że nad jego imperium słońce nigdy nie zachodzi. Inna rzecz, że Rzeczpospolita Obojga Narodów w tamtych czasach też była kilka razy większa niż dzisiejsza III RP. Gdybyśmy wtedy musieli budować autostrady, tobyśmy padli. Ale i tak padliśmy, i gdyby nie druga wojna światowa, to Polski by nie było – jak zauważył pewien gimnazjalista z Sejn.
Z „Rzeczpospolitej” z 8 czerwca dowiedziałem się od red. Wojciecha Wybranowskiego o młodych Polakach, którzy są „Dumni z Polski wbrew elitom” – taki był tytuł. Młodzi wbrew elitom pragną poczucia narodowej wspólnoty i manifestują dumę, wywieszając biało-czerwoną flagę z orłem – informuje dalej dziennikarz, dodając, że takie postawy stoją w skrajnej opozycji do tego, co lansują „lewicowe elity”. Czytam i nic nie rozumiem. Dlaczego dla lewicowych elit polskość to nienormalność i cywilizacyjny zaścianek Europy?