Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Do zobaczenia w Kijowie

Włochy drugim finalistą

W walce o najważniejsze laury naprzeciw Hiszpanii staną Włosi, jak najbardziej zasłużenie. Nie tylko dlatego że zwyciężyli Niemców, ale dlatego że zrobili to w stylu bardzo dorosłym, dojrzałym. Ponownie sięgnęli po swoje wielkie doświadczenie i pokazali wielką mądrość taktyczną.

Ich trener nie zagubił tradycyjnej dyspozycji Włochów do gry defensywnej, ona zadziałała w sposób wspaniały, ale – co zresztą zapowiadał już przed meczem – otworzył swoją drużynę na strzelanie bramek. Ta drużyna była wręcz okrutna, raz, dwa do przerwy i było właściwie po meczu, bo strzelić jej bramkę jest zawsze bardzo trudne, co zawsze było wiadome i zawsze się potwierdzało.

Niemcy grali niby na swój sposób, wszystko się sprawdzało co o nich wiedzieliśmy, nawet zdobyli bramkę, ale na tle przeciwników tracili na blasku i na klasie. Okazało się, że ci gwarantowani faworyci mistrzostw, ta komputerowo wręcz ułożona drużyna, świetnie przygotowana, odpoczywająca przed półfinałem dłużej niż Włosi, która nie miała ponoć słabych punktów, a na każdej pozycji kilku równorzędnych zmienników, okazała się dość bezradna. Napastnicy nie tak skuteczni jak do tej pory na Euro, obrona dziurawa jak sito, pomocnicy z najwyższym wysiłkiem miotający się między swoją bramką a bramką Buffona…

I mimo że drużyna niemiecka miała przez długie okresy, zwłaszcza w drugiej połowie, przewagę nad przeciwnikami, że stworzyła ileś tam sytuacji bramkowych tak naprawdę im nie zagroziła, a cudem obroniła się przed stratą kolejnych goli. Robiła na mnie wrażenie młodego psa, który szarżuje na starego kocura, a ten go łapą bezlitośnie trzepie po nosie, nie tracąc nawet na chwilę rezonu. Nie powiem, że nie dało mi to trochę satysfakcji kibicowskiej. Za dużo było przeświadczeń, że Niemcy oto otwierają nową epokę w futbolu nie tylko europejskim, a wręcz światowym. Zaraz, zaraz, trzeba jednak jeszcze trochę poczekać.

Finał za dwa dni i gdybym miał postawić pieniądze w jakichś zakładach to zaryzykowałbym - i to nawet nie tak mało - wskazując w rywalizacji z Hiszpanami właśnie na Włochów.

Reklama