Zestaw pytań do wyjaśnienia sformułował na tym forum nasz kolega Adam Grzeszak w komentarzu „Złoty Thriller” (polecam). Ja chciałem się zająć pytaniem - czy Państwo ma jakieś obowiązki wobec ludzi naiwnych, by ich chronić przed oszustami czy bliźnimi bardziej obrotnymi w świecie pieniądza?
Przed wojną głośna była sprawa warszawskiego spryciarza, który jakiemuś naiwniakowi z prowincji sprzedał Kolumnę Zygmunta, a nawet już umówił transport. Na naiwność w tej skali – rady nie ma. Ale przecież Państwo stworzyło instytucje nadzoru w setkach dziedzin, są liczne obowiązkowe atesty, licencje, zezwolenia, inspekcje, dozory, urzędy kontroli i tak dalej.
Zadzwoniła – na moją komórkę – nieznana mi pani X, reprezentująca nieznaną mi firmę doradczo-inwestycyjną Y, by mi zaproponować korzystne ulokowanie moich oszczędności, „oczywiście lepsze niż na lokatach bankowych”. Skąd znała numer, nie wiem. Pewnie też otrzymujecie takie telefony. Wcale jej nie przegoniłem: zamierzam się z nią umówić i poprosić o szczegółowe objaśnienie mi sprawy Bernarda Madoffa i Marcina Plichty. Ciekawe, ile o nich wie.
No właśnie. Komisja Nadzoru Finansowego ostrzegała przed lokowaniem w Amber Gold. Ale kto je słyszał? Na witrynie internetowej Amber Gold widnieje wprawdzie informacja, że spółka jest zlikwidowana, ale – o dziwo – nie usunięto „Poradnika inwestora” ze stwierdzeniem: „Metale szlachetne są inwestycją ponadczasową. W szczególności złoto. Było, gdy jeszcze nie było lokat bankowych i funduszy inwestycyjnych”.