Między dokumentacją z sekcji zwłok przekazaną przez stronę rosyjską, a innymi dowodami, m.in. zeznaniami świadków istnieje wiele rozbieżności, stąd prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej zdecydowała się na ekshumację z urzędu. Wydobyto pięć ciał, podjęto decyzje o ekshumacji kolejnych czterech, a dwa wnioski rodzin w tej sprawie czekają jeszcze na rozpatrzenie.
Konferencja prokuratury
Ostatnia z pięciu już dokonanych ekshumacji odbyła się we wtorek rano na cmentarzu powązkowskim w Warszawie. Prokuratura nie ujawnia tożsamości ekshumowanej osoby. Najprawdopodobniej chodzi o Teresę Walewską - Przyjałkowską, wiceprzewodniczącą fundacji "Golgota Wschodu". Informację tę potwierdził obecny na miejscu mecenas Stefan Hambura, reprezentujący rodzinę Anny Walentynowicz, której grób otwarto w poniedziałek rano na jednym z gdańskich cmentarzy. – Po otrzymaniu w maju tego roku pełnej dokumentacji z Rosji uznaliśmy, że bez ekshumacji nie zdołamy stwierdzić czy te dwa ciała nie zostały podmienione – powiedział Ireneusz Szeląg z Prokuratury Wojskowej na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Te same wątpliwości dotyczą czterech innych ciał. Ich rodziny nie wyraziły zgody na ujawnianie swoich nazwisk i - jak zaznaczył prokurator Szeląg - proszą o zachowanie możliwie największego spokoju. Tego zabrakło w poniedziałek w Gdańsku oraz we wtorek na Powązkach.
PiS na warcie
Posłowie PiS wsparci przez sympatyków „Gazety Polskiej’ domagali się wpuszczenia na cmentarz, jak najbliżej grobów. Policja i żandarmeria wojskowa na teren cmentarza wpuszczały tylko osoby wymienione w dokumentach dotyczących ekshumacji.
Na gdański cmentarz, do grobu, w którym miała być pochowana Anna Walentynowicz, nie udało się dostać Dorocie Arciszewskiej – Mielewczyk i Annie Fotydze, posłankom PiS.