Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Cała sala mruga z nami

Coldplay zagrał na Stadionie Narodowym

Zespół Coldplay – w dobrej formie – rozegrał nierówny pojedynek ze Stadionem Narodowym.

Mamy w Warszawie wielki stadion. I nie mniejszy problem. Stadion został wybudowany na mecze topowych drużyn piłkarskich. Ale tak się składa, że mamy mało topowych drużyn narodowych – właściwie tylko jedną, ale zupełnie nietopową – więc w najbliższej perspektywie nasz Narodowy będzie ożywał głównie w czasie imprez muzycznych. Ale ponieważ nikt nie zadał sobie trudu, żeby zadbać o jego warunki akustyczne, o dobre nagłośnienie tego obiektu będzie równie trudno, co o dobrą grę reprezentacji. 

Brytyjski zespół Coldplay, mimo pukania się w czoło niedowiarków, prawie w całości wypełnił Narodowy. Przywiózł dużą sceniczną produkcję powoli kończącej się trasy koncertowej Mylo Xyloto, z zestawem ponad dwudziestu hitów rozłożonych na ponad 100 minut występu. Mają z czego wybierać i oczywiście dominowały utwory z najnowszej płyty, ale usłyszeliśmy aż pięć z tej najlepszej – „A Rush of Blood to the Head”. W ramach widowiskowej oprawy mieliśmy zapowiadane od dawna, nowatorskie Xylobands, czyli rozdane ludziom przy wejściu opaski na ręce z zamontowanymi różnokolorowymi diodami, którymi steruje drogą radiową oświetleniowiec zespołu. Nie trzeba już zapalniczek, ani nawet komórek – sala świeci i mruga w rytm piosenek, co robi, przynajmniej na początku, spore wrażenie. Do tego, chyba trochę wzorem zaprzyjaźnionego The Flaming Lips, producenci trasy Coldplaya dodali kolorowe konfetti wycięte w symbole z płyty „Mylo Xyloto” i nadmuchiwane balony w ilościach hurtowych. To ma działać – i działa. A jeśli papierowych serduszek i motylków nie usuną do reszty firmy sprzątające, to może przydadzą się do budowania przyjacielskiej atmosfery na przyszłych meczach?

Reklama