Ciała wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej powinny być ekshumowane, nawet przy sprzeciwie rodzin – orzekła Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna, którego szczątki ekshumowano jakiś czas temu, aby ostatecznie stwierdzić, że pochowano właśnie jego. Podobnie ekshumowano już Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtykę. Pomyłek wtedy nie było, chociaż rodziny miały wątpliwości. Niestety, głównie wątpliwości natury politycznej, bo trudno nie zauważyć, że w tej kwestii wyjątkową aktywność wykazują rodziny związane z PiS. W prokuraturze czekają kolejne wnioski – wdowy po Tomaszu Mercie i Andrzeja Melaka.
Bezkompromisowa wypowiedź Małgorzaty Wassermann to skutek ekshumacji zarządzonych nie tylko na wniosek rodzin, ale także z powodu wątpliwości, jakie miała sama prokuratura. Analiza kompletu materiałów z Rosji wywołała podejrzenia, że w sześciu przypadkach (na 96 ofiar) mogło dojść do pomyłek. Jednak Małgorzata Wassermann uważa, że dopiero ekshumacje wszystkich pozwolą zakończyć śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Jaki jest związek między pomyłkami przy wkładaniu zmasakrowanych zwłok do trumien a końcem śledztwa – nie bardzo wiadomo. Zważywszy na skalę katastrofy i stan szczątków kilka pomyłek poczynionych w nerwowej atmosferze tamtych dni, to rzecz, którą można starać się zrozumieć. Sami prokuratorzy mówią, że w dwóch przypadkach pomyliły się rodziny, może pomylił się ktoś inny, chociaż procedura zamykania trumien była wyjątkowa staranna. Opisywał ją w wywiadzie dla POLITYKI (46/10) ksiądz Henryk Błaszczyk, który był na miejscu i modlił się przy każdej trumnie.