Od takiej umowy odprowadza się składkę na ZUS. Różnica między umową stałą i czasową jest tylko taka, że tę drugą wykonuje się w wielu miejscach – wyjaśnia prof. Elżbieta Kryńska, ekspertka od rynku pracy. Słowo „tylko” mnie zastanowiło.
W praktyce wygląda to tak: w sklepie „Wszystko dla czterech łap” poprosiłem o obrożę dla psa. Młody sprzedawca podał mi smycz – linkę zwijaną do plastikowej rączki. Powtórzyłem, że chodzi o obrożę z materiału, najlepiej tkaną ze sztucznego tworzywa. Aha, powiedział ze zrozumieniem i podał mi długą smycz zrobioną z taśmy. Jeszcze raz powiedziałem, że chodzi o obrożę. Na szyję – dodałem. Takiego urządzenia nie prowadzimy – powiedział sprzedawca. A co tam wisi? – nieelegancko wskazałem palcem. Spojrzał i powiedział, że to są jakieś paski. Do psich spodni? – zapytałem kąśliwie. Na zimę, słyszałem, są ubranka dla psów – odpowiedział młody człowiek.
Kupiłem w końcu tę obrożę. Sprzedawca powiedział, że pracuje tam od trzech dni i za dwa dni przechodzi do jakiejś restauracji. I tak to jest z tym „tylko”, pani profesor. Ci młodzi ludzie są zatrudniani przez agencje, przenoszeni z miejsca na miejsce przez 12 miesięcy nawet kilkadziesiąt razy. Nie zdobywają żadnych umiejętności, niczego się nie uczą, bo nie mają na to szans. Młody człowiek powiedział mi, że jest zadowolony, bo przedtem załapywał się jedynie na zlecenia roznoszenia ulotek na ulicy. Skończył technikum ekonomiczne.
Tak sobie pomyślałem, że wcale nie jest to sytuacja dotycząca młodych. Jest przecież w rządzie kilku ministrów, którzy też mają małe pojęcie o kierowanym przez siebie resorcie. I jakoś kierują. Ludzie wracający pociągami z wakacji i urlopów nie mają szansy dostać się do wagonu, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, że takich pociągów trzeba wtedy puścić trzy.