Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Rozmowa rok po wyborach

Czekając na drugie expose Tuska

Jasno trzeba powiedzieć, że pierwszy rok drugiej kadencji nie był, mówiąc delikatnie, nazbyt udany dla PO. I to z nadania samego premiera.

Ta lista niepowodzeń jest doprawdy długa i o każdym z nich można długo opowiadać. Sprawa ACTA, przesunięcie wieku emerytalnego, afera Amber Gold, ekshumacje, nominacje ministerialne, zaniechanie wielu inicjatyw ustawowych… i tak dalej. Nawet jeśli tu i tam udało się coś załatwić, załagodzić czy poprawić, suma wrażeń nie jest najlepsza. Tak jak gdyby gdzieś zaniknął styl i słuch społeczny tego wybitnego przecież polityka. A może najważniejszym problemem jest przede wszystkim swoiste wysferzenie się premiera, postępująca jego osobność w rządzeniu, krzycząca samotność, na którą zapracował w swojej partii. Wydaje się, że nie ma drużyny Platformy, nie ma jej sztabu. Jest tylko Tusk.

Rok po spektakularnym przecież triumfie wyborczym krytyka polityki Tuska jest dość powszechna i nawet wielu prominentnych polityków Platformy jest wyraźnie zagubionych. Nie bardzo wiedzą, co mają mówić - tak samo jak wszyscy oczekują na słowa i myśli swojego lidera. To oczekiwanie jest bardzo dużym ciężarem, coraz większym, gdyż czym bardziej rośnie, tym rozczarowanie może być tylko większe. Zwłaszcza że w ciszy go poprzedzającej słychać tylko opozycję, zajmującą kolejne pola spraw publicznych, czyniącą wrażenie, że na serio zajmuje się Polską, jej kłopotami gospodarczymi, zdrowotnymi i społecznymi.

Czym bliżej do piątkowego wystąpienia (zwanego już drugim expose) premiera, tym obaw i wątpliwości więcej. Z jednej strony jest oczekiwanie, że Donald Tusk zdecyduje się wreszcie na jakąś mocną i głęboką opowieść o dzisiejszej Polsce, dokona remanentu swojego rządzenia od początku drugiej kadencji, wytyczy nowe cele i dokona rekonstrukcji rządu. Że przejmie inicjatywę i przykryje aktywność Jarosława Kaczyńskiego. Pokaże, że znowu wraca do roli przywódcy politycznego formatu państwowego.

Reklama