Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jak sprzedać Jaka

Czy znajdą się chętni by kupić rządowego Jak-a? Czy znajdą się chętni by kupić rządowego Jak-a? Leszek Szymański / PAP

Nikt nie chce kupić samolotów, które jeszcze niedawno woziły najważniejsze osoby w państwie. Choć odrzutowce te można już mieć w cenie dobrego samochodu. Dwa rządowe samoloty Jak-40 o numerach bocznych 047 i 048 Agencja Mienia Wojskowego próbuje sprzedać od sierpnia. Na żaden z trzech ogłoszonych przetargów nie wpłynęła oferta. Agencja nęciła ceną. Z wyjściowych 2,5 mln zł za sztukę w ostatnim postępowaniu AMW zeszła do miliona. Ale nawet to nie pomogło. Teraz samoloty mogą zostać sprzedane po 500 tys. zł, więc obecnie dwa Jaki kosztują dwa razy mniej niż komplet zapasowych części do nich, który również jest na sprzedaż. Sprzedający oczekują ofert indywidualnych. Głównie z byłych republik radzieckich i ewentualnie Kuby, bo tylko tam jeszcze lata ten typ maszyn.

Kupiliśmy je za Gierka, ale pierwszy sekretarz nie zdążył się nimi nacieszyć. Kilka miesięcy później stracił stanowisko. Przystosowany do lądowania nawet na nieutwardzonych lotniskach samolot był swoistym ewenementem wśród odrzutowców. Ciekawy pod względem aerodynamicznym Jak-40 miał tylko jeden mały feler – jego silniki potrafiły przestać działać w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Po kilku spektakularnych awariach, aczkolwiek bez ofiar i poszkodowanych, maszyny zostały przesunięte do niższej kategorii. Przez ostatnie miesiące użytkowania nie mogła nimi latać żadna z czterech najważniejszych osób w państwie (prezydent, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu). W zeszłym roku zostały ostatecznie wycofane. W tym czasie 047 wykonał 10 163 lądowania, przeszedł sześć remontów. 048, który trafił do Polski parę miesięcy później, zaliczył tyle samo remontów, ale mniej lądowań. Żeby nie zostać z kłopotem, w MON rozważane jest wyjście awaryjne. Gdyby samoloty się nie sprzedały, podjęta ma być próba ich wymiany z jakimś muzeum lotnictwa. Ale i tu resort może się rozczarować. – To nie jest jakiś specjalnie pożądany obiekt. Słyszałem tylko o jednym muzeum, które wstępnie wykazywało zainteresowanie. Ale to mała placówka i sami mają niewiele do zaoferowania – mówi Krzysztof Radwan, dyrektor krakowskiego Muzeum Lotnictwa Polskiego.

Polityka 44.2012 (2881) z dnia 29.10.2012; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 6
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną