Od przeszło dwóch miesięcy specjaliści od zmiany wizerunku PiS dwoili się i troili, by pokazać, że to partia myśląca o rynku pracy, o służbie zdrowia i edukacji, a nie tylko o Smoleńsku. Jarosław Kaczyński cierpliwie występował na debatach fachowców i ten kolejny pijarowski retusz zdawał się być coraz bardziej udany. W tym czasie kontakt z twardym jądrem partii – zwolennikami teorii spiskowych, utrzymywał Antonii Macierewicz.
Ale wystarczyła jedna sensacyjna smoleńska publikacja dziennikarska, by prezes wrócił w stare buty, w których jest mu najwygodniej. Zanim kolejna przemiana zaczęła się uwiarygadniać społecznie, Jarosław Kaczyński - mówiąc o niesłychanej zbrodni - zaczął domagać się dymisji rządu, oskarżać o zabójstwo 96 osób.
PR-owcy PiS załamują ręce, bo partia została obciążona ustaleniami dziennikarza Rzeczpospolitej, z których gazeta szybko się wycofała. Prezes PiS wycofać się z nich nie zamierza. Całe polityczne zamieszanie wokół absurdalnej publikacji prasowej przykryło sprawę błędnej identyfikacji ciała prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego (do błędu przyznał się urzędnik MSZ). Jeśli już prezes nie mógł wytrzymać bez Smoleńska na ustach, mógł podnosić sprawę tej ekshumacji na dowód tego, że rząd nie panował nad sytuacją po katastrofie i dopuścił się wielu zaniedbań.
Im dłużej Jarosław Kaczyński, pod dyktando fachowców od partyjnego PR-u, udaje kogoś innego niż jest, tym mocniej później uderza. Tak było dwa lata temu, gdy w czasie kampanii prezydenckiej przemawiał do braci Rosjan i obiecał słowo postkomuniści zastąpić określeniem lewica. Potem wszystko wróciło na dawne tory, a chwilowe zaćmienie umysłu prezes tłumaczył zażywaniem silnych proszków.
Teraz fachowe oblicze prezesa i wysiłek budowania wizerunku partii przygotowanej do rządzenia i wybieralnej nie tylko przez twardych zwolenników - ofertę dla rozczarowanych rządami PO - rozsadził proch rzekomo znaleziony na wraku TU-154. W zgliszczach leży projekt alter-premiera Glińskiego i jego alter-rządu fachowców.
I to chyba jedyna korzyść z sensacyjnych, a nieprawdziwych doniesień dziennikarza Rzeczpospolitej.