Edukujmy, nie delegalizujmy
„Nie pochwalam burd i haseł, ale to cena demokracji” - były prezes TK o delegalizacji skrajnej prawicy
Grzegorz Rzeczkowski: Zdelegalizowałby pan Młodzież Wszechpolską i ONR?
Jerzy Stępień: Nie czuję atmosfery, która uzasadniałaby taki krok. Do tej pory nie zaświeciła mi się czerwona lampka, która nakazywałaby wdrożenie odpowiednich procedur. Nie można pochwalać burd i haseł wznoszonych podczas demonstracji skrajnej prawicy, ale to cena, którą demokracja musi zapłacić.
Są poszlaki, nie ma dowodów?
Tak mi się wydaje. Nie złapaliśmy za rękę nikogo ze skrajnie prawicowych partii, kto przekroczyłby dość wyraźnie zakreślone przez konstytucję granice. Jedyny materialny dowód, który pozwalałby myśleć o delegalizacji, to wypowiedź jednego z liderów nawołująca do obalenia republiki. Prawdę mówiąc ktoś, kto powołuje się na etos narodowy i wypowiada takie słowa, nie rozumie istoty polskości. Polska zawsze była republiką, nawet w czasach jagiellońskich. Jesteśmy w idei republikańskiej tak głęboko zakorzenieni, że mówienie o obalaniu republiki jest kompletnie niedorzeczne. To folklor polityczny i konstytucyjny.
Czyli nie powinniśmy się obawiać narodowców, którzy chcą się jednoczyć i tworzyć własne bojówki?
Nie powinniśmy wyciągać dział, by strzelać do wróbli. Wystarczy publicystyka i odpowiednia edukacja, a w przypadku, gdy dochodzi do naruszenia porządku publicznego, bardziej skuteczna jest metoda perswazji siłowej. Tak jak 11 listopada, gdy policja właściwie interweniowała. To będzie miało pozytywne skutki.
Oczywiście nie należy lekceważyć narodowców, ale wydaje mi się, że ostatnie wypowiedzi z ich strony to próba znalezienia skutecznego sposobu przebicia się do świadomości społecznej i wybrnięcie z ideowego i organizacyjnego chaosu, w którym tkwią.