Andrzej Seremet przytacza zasłyszany gdzieś w radiu dialog dwóch posłów. Ten z PO twierdził, że prokurator generalny jest człowiekiem PiS, poseł z PiS upierał się, że Seremet jest marionetką Tuska.
Kiedy w 2010 r. zdecydował się wystartować w konkursie na funkcję prokuratora generalnego, miał świadomość, że wchodzi w politykę, ale dopiero katastrofa prezydenckiego samolotu spowodowała, że nagle znalazł się w samym środku partyjnej wojny. Dla polityków ten były sędzia z Tarnowa wciąż jest przybyszem z innego świata. Mają trudności ze zdefiniowaniem, kim jest i z kim trzyma. Odwołał naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego – gest w stronę PiS. Nie przesłuchano w sprawie Amber Gold Michała Tuska – kłania się premierowi. Mianował go prezydent Lech Kaczyński – nosi stygmat PiS. Zaprzecza, aby w Smoleńsku doszło do zamachu – skłania się ku PO. W gruncie rzeczy jedną z najważniejszych instytucji w Polsce kieruje polityczny amator i outsider.
W Warszawie prowadzi życie samotnika. Nie bywa na salonach i to nie dlatego, że nie jest zapraszany. – Jest ostrożny aż do bólu – mówi jeden ze współpracowników. – Bardzo uważa, żeby nawet przypadkiem nie znaleźć się w jednym czasie i miejscu z osobami, które nie są kryształowo czyste. Czasem wybiera się jedynie na oficjalne kolacje.
Po pracy wraca do służbowego mieszkania, gdzie nikt nie czeka, bo żona (sędzia z Tarnowa) do stolicy przenieść się ani nie mogła, ani nie chciała. Mają dwuletniego synka, dlatego w każdy piątek po południu Andrzej Seremet gna do Tarnowa, aby spędzić weekend na łonie rodziny.