Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Elegancik z korbą

Louis Renault poproszony o skonstruowanie czołgu odmówił. Uznał, że pomysł jest chybiony. Kiedy francuska armia na dobre ugrzęzła w okopach I wojny światowej, dał się przekonać.

Wraz z Rodolphem Ernst-Matzmaierem stworzył pojazd, który stał się protoplastą nowoczesnej broni pancernej. Stosunkowo zgrabny czołg z ruchomą wieżyczką, silnikiem z tyłu i co najważniejsze łatwy w sterowaniu. Po pierwszej prezentacji od razu dostał zamówienie na 1150 sztuk. Pierwsze maszyny użyto na większą skalę dopiero pod koniec wojny.

Tym łatwiej Francuzom przyszło się nimi podzielić z Polakami. 19 marca 1919 r. francuski 505 pułk czołgów zamieniono na 1 pułk czołgów. Jednostka weszła w skład Błękitnej Armii generała Józefa Hallera. Już trzy miesiące później pułk był w Łodzi. I niemal natychmiast został rzucony do walki. 120 czołgów przekazanych przez Francuzów dawało świeżo odrodzonej Polsce czwarte miejsce wśród pancernych potęg.

Renault FT, choć wybijający się na tle innych czołgów, miał też wady. Wolny. Lekko opancerzony. Nie dawał załodze zbyt dużo bezpieczeństwa ani komfortu. Kierowca pracował skulony, a dowódca i działonowy w jednej osobie, musiał być ciągle schylony. Największe problemy pojawiały się, kiedy gasł silnik. Kierowca musiał wysiąść i, jeśli przeżył, odpalić pojazd na korbę. Na jednym zbiorniku mógł przejechać zaledwie 35 km. W wyniku wyczerpania się paliwa polska armia straciła kilka maszyn. Jedną z nich był najprawdopodobniej znaleziony 5800 km od Warszawy czołg. Zdaniem specjalistów utracona przez Polaków w 1920 r. maszyna przechwycona została przez Sowietów. Stamtąd po kilku latach używania sprzedana do Afganistanu.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną