Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Na końcu języka

Brudna bomba słowna

Mirosław Gryń / Polityka
Język polskiej polityki, zdaje się, osiąga właśnie swój kres. Zbrutalizował się, zradykalizował i oderwał się od rzeczywistości. Wyrosło nowe pokolenie wyborców, które innego języka już nie zna.

W polskiej polityce coraz bliżej do wypowiedzenia dwóch kluczowych zdań, które jeszcze oficjalnie z ust polityków nie padły, ale chyba do tego blisko. Jedno z nich brzmi: „Sprawcą zbrodni smoleńskiej jest Donald Tusk”, a drugie: „Jarosław Kaczyński jest chory psychicznie”. To dwa ogniska elipsy, torem której toczy się teraz polska polityka – piszą w bieżącym numerze POLITYKI Mariusz Janicki i Wiesław Władyka. – Trwają konwulsje i męki przy próbach maksymalnego zbliżenia się do tych stwierdzeń, choć jeszcze nikt z politycznego mainstreamu nie ma odwagi wypowiedzieć ich expressis verbis.

(…)

Popsuty język polskiej polityki oderwał się od rzeczywistości. Dominuje opis katastrofy, nieszczęścia, wielkiego kryzysu i narodowej zdrady. Na poziomie języka mamy w kraju Grecję, Hiszpanię, pomieszaną z Białorusią i putinowską Rosją. Nie bardzo wiadomo, jakie określenia będą zatem oddawać rzeczywiście kryzysową sytuację, gdyby do niej miało dojść. Jeśli już teraz jest dramat, to jak trzeba by nazwać takie bezrobocie jak w Hiszpanii czy takie zadłużenie kraju jak w Grecji?

Cały artykuł nowym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną