Po dwóch tygodniach wyświetlania „Pokłosie” obejrzało 175 tys. widzów. Ale Dariusz Jabłoński, prezes firmy Apple Film Production, która wyprodukowała ten film (a także reżyser słynnego „Fotoamatora” i „Wina truskawkowego”, producent m.in. „Przedwiośnia”, „Gier ulicznych” i serialu „Glina”), twierdzi, że jest bliski bankructwa. Może to brzmi śmiesznie, gdyby nie było tragiczne, mówi, film jest na ekranach, ale tzw. proces produkcji jest niezakończony, choć powinno to nastąpić przed rozpoczęciem zdjęć. Wciąż czeka na ponad 1 mln zł przyznanego unijnego dofinansowania dla europejskich koprodukcji. Pieniądze przyznano jeszcze w ubiegłym roku, ale od dziewięciu miesięcy Polski Instytut Sztuki Filmowej zwleka z biurokratycznymi formalnościami. Jeśli do 10 stycznia ich nie dopełni, pieniądze przepadną.
Z powodu oporu Instytutu Jabłoński latami nie mógł „Pokłosia” rozpocząć. Pod koniec 2005 r. wystąpił o dotację na pokrycie części produkcji (budżet filmu to 9 mln zł). Scenariusz został wysoko oceniony przez ekspertów PISF. Mimo to decyzji o dofinansowaniu nie było – ani pozytywnej, ani odmownej. Ani żadnego uzasadnienia. W końcu Jabłoński napisał emocjonalny list do dyrektor Agnieszki Odorowicz, razem z reżyserem Władysławem Pasikowskim spotkali się z nią, by usłyszeć: „Chcecie zrobić antypolski film”. Ostatecznie dofinansowanie udało się wywalczyć dopiero w 2011 r. – w wysokości 3,5 mln zł.
Jabłoński tymczasem szukał pieniędzy za granicą. 30 proc. budżetu zgromadzili jego partnerzy w Holandii, na Słowacji i w Rosji.