W dziesięciotysięcznym miasteczku Nowe (województwo kujawsko-pomorskie), 250 km od Warszawy, nikt nie był zainteresowany „Planem dla Polski”. Jarosław Katulski, poseł, i Paweł Olszewski – rzecznik klubu PO, wynajęli salę posiedzeń w urzędzie gminy. Po tym jak w tutejszej fabryce ekskluzywnych mebli zwolniono ostatnio kilkuset pracowników i wzrosło bezrobocie, dla mieszkańców wczesna popołudniowa godzina nie powinna być problemem. Jednak w wynajętej w urzędzie gminy sali posiedzeń (40 zł za godzinę) wszystkie z 40 krzeseł pozostały puste. – Nie spodziewałem się wielkiej frekwencji, ale miałem nadzieję, że jednak ktoś się zjawi – mówi Katulski. Nie pomogły ogłoszenia w lokalnych mediach. Paweł Olszewski jakby przeczuwał i został w stolicy. – Pani poseł Kidawa-Błońska ma dziś spotkanie w Warszawie i musiałem dyżurować za nią w Sejmie – tłumaczy.
W Warszawie zjawiło się 150 wyborców. Katulski ma nadzieję, że mieszkańcy jego rodzinnej Tucholi nie zawiodą: – Choć raczej spodziewam się więcej przeciwników PO, bo to rozemocjonowany elektorat, który wykorzysta każdą okazję, aby dołożyć partii rządzącej.
Zobligowani wezwaniem Donalda Tuska posłowie ruszyli w Polskę. „Pięć lat naszych rządów to dobra okazja, by powiedzieć państwu, co już zrobiliśmy w tym trudnym czasie, kiedy mieliśmy do czynienia z kryzysem gospodarczym, katastrofą smoleńską i powodzią, i o tym, co jeszcze mamy w planach” – mówił do wyborców podczas spotkania w Górze Kalwarii Dariusz Rosati. Każdy z 206 parlamentarzystów zasiadających w ławach PO ma zorganizować do połowy grudnia po osiem spotkań. – Każdy został wyposażony w pakiet startowy: po 270 niebieskich broszurek o tym, co udało nam się już zrobić, i dwustustronicowe Pomarańczowe książeczki o sukcesach rządu z danymi zebranymi w ministerstwach, płyty z prezentacjami multimedialnymi, plakaty informujące o spotkaniach, wzór zaproszeń do mediów i partyjne długopisy – mówi koordynator projektu poseł Jakub Rutnicki.