Kraj

Miejska straż fotoradarowa

DEBATA: Straż miejska potrzebna czy do likwidacji?

W 2011 r. straż nałożyła ponad 1,4 mln mandatów na kwotę ponad 168 mln zł, z czego aż ponad 140 milionów pochodziło od kierowców. W 2011 r. straż nałożyła ponad 1,4 mln mandatów na kwotę ponad 168 mln zł, z czego aż ponad 140 milionów pochodziło od kierowców. Anatol Chomicz / Forum
Czy straż miejska jest potrzebna? - pytanie trochę dyżurne, lecz warte postawienia. Niektóre samorządy likwidują tę coraz bardziej niepopularną służbę, której wizerunek najmocniej popsuły fotoradary.

Pytanie o to, czy straż miejska i gminna powinna dalej istnieć, rozgrzewa prawie każde lokalne forum w Internecie. Coraz więcej fanów mają powstające jak grzyby po deszczu profile na Facebooku sugerujące likwidację tej służby.

Internetowe dyskusje pełne są emocji i oskarżeń. Strażnikom miejskim przypisuje się głównie wlepianie mandatów i zakładanie blokad na koła za złe parkowanie i zbyt szybką jazdę. Padają argumenty, że praca strażników dubluje się z działaniami policji, a za wysokimi kosztami utrzymania idzie mała skuteczność. Oliwą dolewaną do ognia stają się kolejne doniesienia o nowych fotoradarach i o rosnących wpływach z wystawianych dzięki nim mandatów, które zasilają gminne budżety.

Zabrać straży, dać policji

- Trudno zadowolić wszystkich mieszkańców - broni się Dariusz Grzybowski, komendant Straży Miejskiej w Łodzi. - Z jednej strony ludzie nie wyobrażają sobie żeby straży miejskiej nie było, a z drugiej strony bardzo narzekają, choć najczęściej są to osoby, które w jakiś sposób zostały kiedyś ukarane. Twierdzą, że straż miejska ukarała ich za czyn w ich odbiorze mało szkodliwy, za nieposprzątanie po psie czy wjazd na trawnik przy parkowaniu. Że są to przewinienia praktycznie nieszkodliwe. Nie zdają sobie sprawy, że jeśli w podobny sposób postąpi kilkaset a nawet kilka tysięcy osób to robi się z tego poważny problem – dodaje.

Mimo to niektóre gminy rezygnują ze strażników. W Strzegomiu Rada Miejska postanowiła, że straż miejska przestanie funkcjonować z końcem marca. W Świeradowie-Zdroju rozwiązanie straży miejskiej po ponad 20 latach funkcjonowania ma przynieść samorządowcom oszczędność ok. 100 tys. rocznie. Żory są już weteranem. Strażników miejskich nie ma tam od 1999 r. Władze miasta przyznają, że przynosi to rocznie około miliona złotych oszczędności, które zasilają budżet miejskiej policji. Z pieniędzy tych m.in. są finansowane dodatkowe policyjne patrole.

I to właśnie relatywnie niska skuteczność połączona z wysokimi kosztami funkcjonowania, a nie gniew wystraszonych wizją kar mieszkańców, skłania niektóre miasta do likwidacji własnych służb porządkowych lub przynajmniej rozważenia takiego kroku. Dotyczy to głównie niedużych miejscowości, jednak żądania zniesienia straży miejskiej pojawiły się w ostatnim czasie także w Kielcach, Wrocławiu i Gdańsku.

Fotoradarów więcej, wypadków tyle samo

Z kontroli Najwyższej Izby Kontroli wynika, że to, jak funkcjonuje straż miejska w danej miejscowości bardzo często zależy od jej wielkości. – Widać dużą różnicę między małymi gminami i dużymi miejscowościami. W małych gminach, gdzie liczba strażników jest ograniczona, ich działalność często skupia się wyłącznie na ruchu drogowym, a konkretnie na jednej czynności: kontroli prędkości – podkreśla Paweł Biedziak, rzecznik NIK. Pokusa istotnego zasilenia samorządowej kasy może jednak przekształcić się w niepokojący trend. - Były przypadki, gdy gmina wydzierżawiła od firmy produkującej fotoradary mobilne takie urządzenia. Później się okazywało, że ponad 90 proc. mandatów w tej gminie wystawionych było tylko za przekroczenie prędkości – mówi Biedziak.

NIK zbadała również, czy takie działania miejskich strażników przyczyniły się do spadku ilości wypadków oraz liczby poszkodowanych. Okazało się, że nie. Co więcej, zdaniem Izby drogi lokalne są niebezpieczne głównie z powodu ich złego stanu technicznego – a to właśnie na ich remonty miały być przeznaczane dochody z mandatów.

Statystyki też nie najlepiej świadczą o strażnikach, a szczególnie o ich kreatywności. W 2011 r. straż miejska interweniowała 2,9 mln razy, przy czym prawie milion osiemset interwencji dotyczyło wykroczeń związanych z naruszeniem bezpieczeństwa i porządku w komunikacji. Mniej więcej co druga z nich kończyła się pouczeniem lub zwróceniem uwagi, reszta - mandatami. W 2011 r. straż nałożyła ich ponad 1,4 mln na kwotę ponad 168 mln zł, z czego aż ponad 140 milionów pochodziło od kierowców. – Straż miejska to formacja, która w wielu miastach może znakomicie funkcjonować, mimo braku dobrego PR-u. Powinna się jednak oprzeć pokusie polegającej na pozyskiwaniu pieniędzy z fotoradarów – kwituje Paweł Biedziak.

W tym kierunku zmierza propozycja ministra transportu Sławomira Nowaka, który zaproponował, by odebrać strażnikom prawo do kontroli prędkości na drogach. Według najnowszych informacji, resort transportu zamierza ograniczyć prawo samorządów do posługiwania się fotoradarami oddając tę kompetencję wyłącznie Głównemu Inspektoratowi Transportu Drogowego. Ministerialni urzędnicy takie posunięcie tłumaczą tym, że miejsca stawianych przez GIDT fotoradarów jest bardziej skrupulatnie wybierane: po konsultacjach z policją i jednostkami badającymi bezpieczeństwo ruchu drogowego, co ogranicza często wykorzystywaną przez strażników miejskich samowolę. Zapowiedzi te wzbudzają jednak protesty samorządów. Uważają one, że odebranie im uprawnień kontrolnych wiąże się z chęcią zatrzymania wszystkich wpływów z mandatów w budżecie centralnym.

Skąd ta straż

Straż Miejska (i gminna) powstała w Polsce w 1991 r. Podstawą jej obecnego funkcjonowania jest ustawa o strażach gminnych z 1997 r., która wyznacza jej wiele obowiązków. Od ochrony ładu i porządku publicznego, prowadzenia monitoringu i odholowywania źle zaparkowanych pojazdów po walkę z obwoźnym handlem i lokalizację „dzikich” wysypisk śmieci. Decyzję o powstaniu tej formacji podejmuje za pomocą specjalnej uchwały rada miasta (lub gminy). Ona też głosami swoich członków może podjąć decyzję o jej likwidacji. Drugą możliwością jest przeprowadzenie lokalnego referendum.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną