Trwają przygotowania do przyjęcia wraku. W ostatnich dniach czteroosobowa grupa z Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych MON dokonała rekonesansu, którego celem było wybranie najlepszej drogi do transportu Tupolewa. Inspektorzy badali szerokość dróg, wysokość wiaduktów, nośność traktów, które muszą wytrzymać przewóz ładunków o ciężarze nawet 70 ton. Na wszystkie te czynności, jak zaznacza Inspektorat, uzyskano wszelkie międzynarodowe zgody. Nie oznacza to, że wrak na pewno zostanie przewieziony samochodami. Rozważany jest też transport kolejowy i lotniczy. Za koleją opowiadała się jeszcze w lipcu prokuratura wojskowa, ale zwolenników ma też wersja samolotowa.
I tu może się pojawić pierwsza kontrowersja. Do przeniesienia wraku nadają się praktycznie tylko największe rosyjskie transportowce AN-124 Rusłan, ale od Rosji rząd raczej nie odważy się ich wypożyczyć, bo podniesie się larum, że znowu dochodzi do bliskiej współpracy Tuska z Putinem. Można je wynająć co prawda także od Ukrainy, co Polska robiła czasami podczas misji w Afganistanie. Niemniej maszyna jest czysto rosyjska, a więc skojarzenia z „ruską trumną” murowane. A z kolei wariant, aby do sprowadzenia elementów wraku Tu-154 wykorzystać drugi nieużywany Tu-154, ma jednak w sobie coś makabrycznego. Po sprawie pomyłek z identyfikacjami ofiar, gdzie rząd Tuska nie docenił symboliki związanej z ekshumacjami, teraz podobno dmucha na zimne.
Ale na transport lądowy też czyhają polityczne miny. Płk Marek Chmiel z Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych mówi, że jeśli zapadnie decyzja o drodze lądowej, to przewóz będzie oczywiście konwojowany, ale trasa przejazdu utrzymana w tajemnicy, bo „im mniej osób o tym wie, tym bezpieczniejszy transport”.