Cztery lata temu, pochodzący z małej miejscowości Zofiów (woj. łódzkie), Tomasz Jędrzejczak (rocznik 1981) wysłał e-mail do Janusza Piechocińskiego, w którym zadeklarował, że chce dla niego pracować. – Napisałem, że jestem młody, mam doświadczenie i nie boję się marzyć. Kilka dni później zaczęliśmy współpracować – wspomina Jędrzejczak. Donald Tusk powoła go wkrótce na stanowisko sekretarza stanu w Kancelarii Premiera, odpowiedzialnego za kontakty z parlamentem. Zastąpi byłą wicemarszałek Sejmu Ewę Kierzkowską, której zawsze politycznie bliżej było do Waldemara Pawlaka niż do nowego prezesa PSL.
Jędrzejczak ma dobre kontakty z posłami – pracował w pięciu biurach poselskich PSL, spędzał długie godziny w klubie parlamentarnym jako asystent Janusza Piechocińskiego. Nowy prezes PSL nie chciał odrywać żadnego posła od sejmowych ław i dlatego postanowił wysłać do Kancelarii właśnie Jędrzejczaka. Darzy go zaufaniem i ceni za umiejętności organizacyjne. – Skończyłem studia socjologiczne w SGGW, cztery podyplomówki, m.in. z rolnictwa, zarządzania zespołem, jestem szkoleniowcem również z zakresu organizacji czasu – opowiada o sobie nowy minister.
W szeregach PSL mówi się, że jest współautorem sukcesu Piechocińskiego. – Jeździł z nim właściwie wszędzie, organizował spotkania, szykował przemówienia, był na każde wezwanie, czym jego żona nie była zachwycona, ale nie mają jeszcze dzieci, na razie postanowił poświęcić się karierze – opowiada jeden z ludowców. Nie ma więc czasu na pisanie wymyślonego cztery lata temu doktoratu o mężach stanu, którym sondażowa demokracja uniemożliwia rozwinięcie skrzydeł.
Nowego prezesa PSL uwiódł tym, że do polityki przyszedł ze sporym doświadczeniem zawodowym.