Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wąż

Pies czyli kot

Pewien facet w Opolu wstał rano i poszedł do łazienki. Nie wiadomo, po kiego diabła zerknął za sedes, a tam zwinięty w kłębek spał 60-centymetrowy pyton królewski.

Ciąg dalszy tej opowieści nie ma większego znaczenia – skończyła się happy endem. Kolejny raz się potwierdziło, że w Polsce dzisiaj wszystko jest możliwe. Nie znamy dnia ani godziny, ani miejsca, ani tego, co nas czeka. Można powiedzieć, że siedzimy na niezłym polu minowym – z naszym rządem na czele.

Zamontować kilkaset fotoradarów na drogach nie po to, żeby było bezpieczniej, ale po to, by móc wpisać do budżetu półtora miliarda złotych dochodów z mandatów, mógł tylko ktoś, kto ma prawo jazdy i to od dawna. Taki ktoś wie, że prawie każdy kierowca pojedzie szybciej, niż mu nakazuje bezsensowny znak ograniczenia prędkości do 20 km na godzinę, ale stąd bierze się też pewność, że pieniądze z tego będą. Jeżeli Senat postanowił przekazać miliard złotych z Funduszu Pracy na walkę z bezrobociem, a po kilku godzinach odwołał to, co postanowił, to znaczy, że władza ustawodawcza może się zwinąć w rulon i opuścić salon. Te pieniądze ściągane z pracodawców są, ale ruszyć ich nie można. Siedzi na nich nasz komisarz finansowy, który teraz myśli głównie o liniach lotniczych LOT. To państwowe przedsiębiorstwo w ciągu siedmiu lat miało dwunastu prezesów. Trzynasty, feralny, już pewnie czeka, bo płynność kadr musi być zachowana. A to, że LOT może tylko cud uratować, to osobna sprawa. Cuda i owszem się zdarzają, trzeba jednak na nie solidnie zapracować. Tak jak w Jarosławiu.

W mieście tym w bazylice dominikańskiej zaczynała się właśnie msza przy głównym ołtarzu. Wędruje wtedy do góry obraz, odsłaniając rzeźbę Matki Boskiej Boleściwej. Siedząca Matka i jej zdjęty z krzyża Syn mają na głowach złote korony. Tego dnia, gdy tylko obraz ruszył w górę, dał się słyszeć dziwny dźwięk. Jak się za chwilę okazało, na posadzkę runęły obie korony. Wszyscy – to znaczy dwóch dominikanów celebrujących mszę i wierni w kościele – potwierdzili, że korony spadły same, choć były mocno osadzone, a przy rzeźbie nikogo nie było. Przeor dominikanów nie miał wątpliwości: „Uważamy, że w ten sposób Maryja chciała nam przekazać, że oczekuje nowych koron, ale nie w charakterze ozdób, tylko jako wynagrodzenie za wszystkie grzechy i zło”.

Rozpoczęło się przyjmowanie spontanicznie przynoszonych przez parafian złota, srebra i pieniędzy. Nowe korony będą nałożone uroczyście 15 września na 300-lecie konsekracji bazyliki. Na szczęście cud zdarzył się na tyle wcześnie, że dominikanie zdążą ze wszystkim na obchody. Piękna, arcymistrzowska robota.

5 stycznia na Jasnej Górze zjawiła się pielgrzymka tysiąca kibiców Legii i innych naszych ligowych potęg futbolowych. Pielgrzymi postanowili – zapewne z powodu przerw w rozgrywkach – zostać patriotami i ogłosili swój program. Są lepsi, niż była Solidarność, bo oni się przy Okrągłym Stole nie sprzedadzą, tylko „solidnie się rozprawią”. Z Tuskiem oczywiście. Będą się upominać o dobrych chłopaków, którzy siedzą w więzieniach, o koniec prześladowań kibiców i wolność głoszenia patriotycznych haseł. O zakaz homoseksualizmu i upadek „Gazety Wyborczej”. Mówią jeden przez drugiego: wierzyć nam nie dają. To zły system i obowiązkiem jest z nim walczyć, a że są tam czasem wulgaryzmy i kamień poleci, to tylko jest bardziej autentyczne.

Ich biblią jest książka salezjanina ks. Jarosława Wąsowicza „Droga legionisty”, organizatora pielgrzymki. To chyba on wymyślił im hasło „Kibice wyklęci”, pewnie po to, żeby jakoś umocować ich w historii Polski. Bo przecież w latach 40. po wojnie „żołnierze wyklęci” to była antysowiecka partyzantka rozgromiona przez stalinowską bezpiekę. Ale to temat na inny tekst. Ks. Wąsowicz mówił kibicom, że są oni jak Abel – znienawidzony i zabity przez Kaina: „Nie dziwcie się bracia, jeśli świat was nienawidzi. Bądźmy wierni sprawiedliwości, nawet jeśli wszyscy nas przez to znienawidzą”. Modlą się, kończąc słowami: Żeby wszyscy Polacy myśleli jak kibice. Amen. Nie mam odwagi przypominać, co w historii świata w latach 20. ubiegłego wieku zaczynało się prawie identycznie.

Polityka 03.2013 (2891) z dnia 15.01.2013; Felietony; s. 95
Oryginalny tytuł tekstu: "Wąż"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną