Anna Dąbrowska: Dlaczego rząd jest tak ostro krytykowany w sprawie fotoradarów?
Adam Łaszyn: Klasyczna utrata kontroli nad przekazem. I to z własnej inicjatywy. Choć eksperci do spraw bezpieczeństwa drogowego są zgodni, że mamy wiele do zrobienia i nawet jeśli decyzje rządu w tej sprawie znajdują merytoryczne uzasadnienie, to komunikacyjnie zabrano się do tego od złej strony. Już sama nazwa Narodowy Program Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego brzmi bardzo patetycznie. A nazywanie osób, które przekraczają prędkość, mordercami – dramatycznie. To już na starcie wywrócić może nawet najlepszy program. Tak, jak wzmianka Owsiaka o eutanazji zmniejszyła znakomity efekt zajęcia się przez WOŚP starością. Oparcie komunikacji na planach postawienia większej ilości, już i tak znienawidzonych, fotoradarów, było fatalnym błędem. Nawet jeśli nie zamierzonym - bo łatwym do przewidzenia. Nie trzeba było specjalnej wyobraźni, by przewidzieć, w którym kierunku pójdzie ta dyskusja.
Czyli już na poziomie języka szwankuje komunikacja. Gdzie jeszcze rząd popełnił tak duży błąd, że organizuje się narodowa akcja przeciwko fotoradarom?
Wylaniem dziecka z kąpielą była już wielka konferencja z udziałem dwóch ministrów, a potem ich tour po mediach, gdzie właściwie cała dyskusja skupiła się na fotoradarach. Radary trzeba było zostawić do komunikacji reaktywnej. Proaktywnie skupić się na bezpieczeństwie i to bez brylowania w mediach. Temat fotoradarów tłumaczyć tylko, gdy padną o to pytania i po prostu wdrażać program jak w innych krajach. A nie trąbić o tym na lewo i prawo. Jeśli fotoradary wpływają na poprawę bezpieczeństwa, to je rozstawiać i czekać na wyniki, o których można potem głośno powiedzieć.
Ale sprawą ACTA rząd nie podzielił się z opinią publiczną i fala emocji oburzonych rozlała się po ulicach.
Z ACTA to inna historia. Wtedy strona rządowa była bardzo niekonsekwentna w swych decyzjach. W sprawie ACTA, nawet mając rację, rząd przez kilka tygodni zapracował na rolę złego bohatera - przeciwnika obywateli, którzy postanowili na ulicach walczyć o swoje prawa. I tego utrwalonego przez kilka tygodni wizerunku nawet odejście od ACTA nie bardzo mogło już zmienić. Rola dobrego i złego rozstrzyga się zawsze w pierwszych aktach dramatu, nie w ostatnich. Tak jest teraz w sprawie fotoradarów. Inne przyczyny, ten sam mechanizm.
Czy rząd może jeszcze uratować tę dyskusję, czy mleko już się rozlało i będzie się tylko kojarzyła z fotoradarmi, które mają zasilić budżet Rostowskiego?
Należałoby ciężar dyskusji przenieść z fotoradarów na rzeczywiste i akceptowane problemy społeczne, jak nadmierna prędkość. Będzie to jednak już bardzo trudne. Mówienie od początku o fotoradarach, nawet jeśli tylko defensywne, skupiło przekaz na sankcjach, a nie na korzyściach społecznych. To jakby zamiast wychowywać dziecko, jak powinno postępować dla własnego dobra, rodzice tłumaczyliby mu co to jest pasek i w jaki sposób go użyją. I że to działa u sąsiadów. Dobrym przykładem są kampanie propagujące trzeźwość za kierownicą. Nie mówi się w nich o sankcjach, jak utrata prawa jazdy, czy kary więzienia za jazdę po pijanemu, ale zwraca się uwagę na ofiary, osobiste tragedie, które dotykają ludzi bliskich. A fotoradary są ślepą uliczką, bo już nie odklei się od nich odium chytrego państwa, które chce łatwo sięgnąć do kieszeni obywatela. Im więcej dyskusji i zaprzeczeń w tej sprawie, tym bardziej ten stereotyp się utrwala. Szkoda, bo to szkodzi wizerunkowi de facto coraz lepiej funkcjonującego państwa.
Adam Łaszyn – założyciel i prezes zarządu Alert Media Communications. Doradca w zakresie strategii komunikacji i zarządzania w kryzysie, trener medialny osób publicznych.