Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ekspert od PR punktuje fotoradarowe błędy rządu

Minister finansów wpisał do budżetu kwotę, jaka państwo ma uzyskać z mandatów - 1,2 mld złotych. Minister finansów wpisał do budżetu kwotę, jaka państwo ma uzyskać z mandatów - 1,2 mld złotych. Cezary Piwowarski / Wikipedia
O tym, dlaczego pomysł rządu na poprawę bezpieczeństwa na drogach przez ustawianie przy nich fotoradarów zbiera więcej przeciwników niż zwolenników mówi Adam Łaszyn, ekspert od zarządzania komunikacją w sytuacjach kryzysowych.

Anna Dąbrowska: Dlaczego rząd jest tak ostro krytykowany w sprawie fotoradarów?

Adam Łaszyn: Klasyczna utrata kontroli nad przekazem. I to z własnej inicjatywy. Choć eksperci do spraw bezpieczeństwa drogowego są zgodni, że mamy wiele do zrobienia i nawet jeśli decyzje rządu w tej sprawie znajdują merytoryczne uzasadnienie, to komunikacyjnie zabrano się do tego od złej strony. Już sama nazwa Narodowy Program Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego brzmi bardzo patetycznie. A nazywanie osób, które przekraczają prędkość, mordercami – dramatycznie. To już na starcie wywrócić może nawet najlepszy program. Tak, jak wzmianka Owsiaka o eutanazji zmniejszyła znakomity efekt zajęcia się przez WOŚP starością. Oparcie komunikacji na planach postawienia większej ilości, już i tak znienawidzonych, fotoradarów, było fatalnym błędem. Nawet jeśli nie zamierzonym - bo łatwym do przewidzenia. Nie trzeba było specjalnej wyobraźni, by przewidzieć, w którym kierunku pójdzie ta dyskusja.

Czyli już na poziomie języka szwankuje komunikacja. Gdzie jeszcze rząd popełnił tak duży błąd, że organizuje się narodowa akcja przeciwko fotoradarom?
Wylaniem dziecka z kąpielą była już wielka konferencja z udziałem dwóch ministrów, a potem ich tour po mediach, gdzie właściwie cała dyskusja skupiła się na fotoradarach. Radary trzeba było zostawić do komunikacji reaktywnej. Proaktywnie skupić się na bezpieczeństwie i to bez brylowania w mediach. Temat fotoradarów tłumaczyć tylko, gdy padną o to pytania i po prostu wdrażać program jak w innych krajach. A nie trąbić o tym na lewo i prawo. Jeśli fotoradary wpływają na poprawę bezpieczeństwa, to je rozstawiać i czekać na wyniki, o których można potem głośno powiedzieć.

Ale sprawą ACTA rząd nie podzielił się z opinią publiczną i fala emocji oburzonych rozlała się po ulicach.
Z ACTA to inna historia. Wtedy strona rządowa była bardzo niekonsekwentna w swych decyzjach. W sprawie ACTA, nawet mając rację, rząd przez kilka tygodni zapracował na rolę złego bohatera - przeciwnika obywateli, którzy postanowili na ulicach walczyć o swoje prawa. I tego utrwalonego przez kilka tygodni wizerunku nawet odejście od ACTA nie bardzo mogło już zmienić. Rola dobrego i złego rozstrzyga się zawsze w pierwszych aktach dramatu, nie w ostatnich. Tak jest teraz w sprawie fotoradarów. Inne przyczyny, ten sam mechanizm.

Czy rząd może jeszcze uratować tę dyskusję, czy mleko już się rozlało i będzie się tylko kojarzyła z fotoradarmi, które mają zasilić budżet Rostowskiego?
Należałoby ciężar dyskusji przenieść z fotoradarów na rzeczywiste i akceptowane problemy społeczne, jak nadmierna prędkość. Będzie to jednak już bardzo trudne. Mówienie od początku o fotoradarach, nawet jeśli tylko defensywne, skupiło przekaz na sankcjach, a nie na korzyściach społecznych. To jakby zamiast wychowywać dziecko, jak powinno postępować dla własnego dobra, rodzice tłumaczyliby mu co to jest pasek i w jaki sposób go użyją. I że to działa u sąsiadów. Dobrym przykładem są kampanie propagujące trzeźwość za kierownicą. Nie mówi się w nich o sankcjach, jak utrata prawa jazdy, czy kary więzienia za jazdę po pijanemu, ale zwraca się uwagę na ofiary, osobiste tragedie, które dotykają ludzi bliskich. A fotoradary są ślepą uliczką, bo już nie odklei się od nich odium chytrego państwa, które chce łatwo sięgnąć do kieszeni obywatela. Im więcej dyskusji i zaprzeczeń w tej sprawie, tym bardziej ten stereotyp się utrwala. Szkoda, bo to szkodzi wizerunkowi de facto coraz lepiej funkcjonującego państwa.

Adam Łaszyn – założyciel i prezes zarządu Alert Media Communications. Doradca w zakresie strategii komunikacji i zarządzania w kryzysie, trener medialny osób publicznych.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną