Kraj

Inteligenci do morza

Rząd planuje zniesienie od tego roku prawa dla tzw. twórców do wskazywania w zeznaniu PIT 50 proc. kosztów uzyskania przychodu, licząc od przychodów powyżej 85 tys. zł rocznie. Dobrze?

Sprawa 50 proc. kosztów uzyskania przychodów dla twórców, a więc naukowców, pisarzy, dziennikarzy, aktorów i innych artystów, zawsze była drażliwa. Wiadomo przecież, że w większości przypadków nadużywamy tego uprawnienia, bo, po pierwsze, najczęściej nie chodzi o żadną twórczą pracę (na przykład nie jest nią prowadzenie rutynowych ćwiczeń ze studentami ani prosta informacja prasowa), a po drugie, jeśli już naprawdę coś tam tworzymy, to zazwyczaj nie wymaga to ponoszenia żadnych nadzwyczajnych kosztów. A jednak z przyjemnością, zamiast płacić 20 proc., płaciliśmy sobie dotąd 10 proc. podatku – od honorariów za teksty, wykłady, odczyty, recenzje, obrazy czy sztuki teatralne.

Ach, było nam z tym dobrze, i choć trochę w tym kantu, to przecież na pocieszenie mogliśmy sobie powiedzieć, że to tylko taki „przywilej podatkowy”, ukłon państwa w stronę „ludzi kultury”, ostatniego ogniwa społecznego łańcuszka pokarmowego. Otóż, niestety, nie żaden przywilej, tylko pokusa oszukiwania i sposób na deprawowanie inteligencji. Mieli nas! Każdy niemalże polski inteligent stał się oszustem, podpisując, niezgodnie z prawdą, oświadczenie, że będzie takie czy inne swoje honoraria opodatkowywał z naliczeniem 50 proc. kosztów uzyskania, gdyż to jest „utwór”.

Czuję się od lat demoralizowany i wrabiany w nieuczciwość. Cieszę się jednak, że płacę niższe podatki od dochodów osobistych niż inni, choć przecież złości mnie, że wielu (rolnicy, biskupi) nie płaci ich wcale lub też płaci w formie mikroskopijnego ryczałtu (księża).

Polityka 04.2013 (2892) z dnia 22.01.2013; Felietony; s. 97
Reklama