Po raz kolejny konserwatywne skrzydło Platformy pokazało swoją siłę, dając liberalnym wyborcom tej partii dobitnie do zrozumienia, że w kwestiach światopoglądowych ma ich w głębokim poważaniu. Po raz kolejny zwyciężyły rytualne zaklęcia o zamachu na tradycyjną rodzinę i moralnym rozkładzie społeczeństwa. Po raz kolejny geje i lesbijki, którzy zwrócili się z prośbą do państwa, by pomogło uregulować ich życiowe sprawy, doczekali się wyłącznie obelg. Słowa posłanki Krystyny Pawłowicz z PiS-u, o „relacjach homo, w których nie ma pożycia, tylko jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot”, zabrzmiały tym bardziej obrzydliwie, że ci, o których mowa siedzieli na sejmowej galerii.
Uregulowanie sytuacji związków jednopłciowych to w cywilizowanym świecie standard. Pierwsza zrobiła to Dania już w 1989 r. W tej chwili geje i lesbijki mogą zawierać małżeństwa w siedmiu europejskich krajach (Holandii, Belgii, Hiszpanii, Szwecji, Norwegii, Islandii i Portugalii). W pozostałych krajach Europy zachodniej, poza Włochami, kwestia ta została rozwiązana poprzez ustawy o związkach cywilnych. W ich ślady poszły postkomunistyczne Czechy, Słowenia i Węgry.
Prawodawstwa poszczególnych krajów różnią się nieco między sobą, zwłaszcza gdy chodzi o możliwość adopcji dzieci. Nawiasem mówiąc, projekt zgłoszony przez Platformę to blady cień ustaw obowiązujących w Europie; konserwatywny, powściągliwy, ostrożny. Nawet taki nie jest w stanie się przebić. W tej kadencji parlamentu już się to pewnie nie zmieni, skoro nawet wsparcie premiera Donalda Tuska nie pomogło. Polska staje się pod tym względem białą plamą na mapie cywilizowanej Europy.