Obecnie, żeby przenieść skazanego w którymś z krajów Unii Polaka do więzienia w Polsce, potrzebna jest zgoda samego zainteresowanego. Z ponad 11 tys. Polaków trzymanych w aresztach i więzieniach krajów UE zaledwie kilkudziesięciu rocznie wybiera celę w Polsce na miejsce odsiadki. Od 2016 r. taka zgoda nie będzie już wymagana.
Tysiące Polaków zostanie odesłanych do naszych aresztów i więzień. Już teraz, by nie przekraczać norm zaludnienia zakładów karnych, musimy powiększyć bazę oraz zaplanować dodatkowe etaty dla Służby Więziennej i miliony złotych na utrzymanie tej nowej grupy więźniów. Problemu z brakiem miejsc w celach nie rozwiąże to, że nasze sądy w tym samym trybie będą odsyłać skazanych w Polsce obywateli z innych państw Unii. Siedzi ich u nas ledwie 200, głównie z Bułgarii, Rumunii i Litwy.
Możemy też oczywiście zrewidować politykę karania. Nie tylko o niej dyskutować, ale częściej orzekać kary nieizolacyjne i tą drogą, a nie przez inwestowanie w więzienną infrastrukturę bądź poprzez amnestię, zwolnić miejsca w więzieniach. Jeśli ich nie będzie, państwo polskie stanie się obiektem zasłużonej krytyki ze strony obrońców praw człowieka i organizacji penitencjarnych. Sądy będą przyznawać więźniom milionowe odszkodowania za pobyt w przeludnionych celach. Na podwyższenie choćby o jeden metr wytykanej nam przez międzynarodowe agendy polskiej normy 3 m kw. na więźnia nie ma co liczyć.
Polskie weto
Kiedy wprowadzano układ z Schengen, zakładający swobodny przepływ osób i likwidujący kontrolę na wewnętrznych granicach państw sygnatariuszy, zdawano sobie sprawę, że negatywną konsekwencją będzie swobodny przepływ przestępców i komplikacje związane z ich ściganiem oraz karaniem. Stąd też, budując wspólną unijną przestrzeń wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości, zajęto się dostosowaniem krajowych systemów zwalczania przestępczości i wymierzania sprawiedliwości.