Kraj

Sad Najwyższy pod pręgierzem

Związki partnerskie - zamieszania ciąg dalszy

Trwa zamieszanie wokół słów ministra sprawiedliwości, czy projekty dotyczące związków partnerskich są zgodne z konstytucją. Poruszenie wywołały też opinie Sądu Najwyższego w tej sprawie.

SLD wniósł ponownie projekt ustawy o związkach partnerskich i ma do tego prawo. Regulamin Sejmu nie nakłada żadnego okresu karencji na projekty odrzucone. To samo zrobi Ruch Palikota, a także, choć wedle z zapowiedzi z pewnym opóźnieniem, by emocje nieco opadły, zrobi to Platforma Obywatelska. Zgodnie z sejmowym regulaminem w ciągu czterech miesięcy projekty powinny trafić pod obrady.

Na razie jednak trwa zamieszanie wokół słów ministra sprawiedliwości, czy te projekty są zgodne z konstytucją, minister – jak wiadomo - powiedział, że wszystkie trzy są niezgodne z ustawą zasadniczą. To zamieszanie ma dwa wymiary. Pierwszy, polityczny, zawierający się pytaniu, jakie sankcje wyciągnie premier wobec ministra za brak lojalności. Drugi, prawny, który związany jest z tym, że wreszcie doczytano się tego, co zawierają opinie o projektach wyrażone przez podmioty do tego uprawnione.

Najwięcej zamieszania wywołało stanowisko, a dokładniej mówiąc trzy stanowiska Sądu Najwyższego, w których dość jednoznacznie stwierdza się niezgodność wszystkich projektów, także najbardziej powściągliwego autorstwa posłów PO, z konstytucją, a zastrzeżenia są tej rangi, że wszędzie jest jednakowa, kategoryczna konkluzja – projektowi nie powinno się nadawać dalszego biegu. Sąd Najwyższy podkreśla, że konstytucja zdecydowanie przyznaje parom małżeńskim, rozumianym jako związek kobiety i mężczyzny, szczególny zakres ochrony i takie udogodnienia, jakich nie mogą dostawać pary zawierające inny typ związków, w tym proponowany o nieznanym charakterze „związek cywilny”. Cała argumentacja jest obszerna, można ją poznać bez trudu, bowiem stanowiska SN są jawnymi drukami i łatwo je znaleźć na stronach sejmowych.

Skąd to stanowisko SN? Z obowiązku opiniowania. Dlatego nie ma niestety racji senator Włodzimierz Cimoszewicz, były marszałek Sejmu, że to opinia, z którą nie należy się liczyć, gdyż jest prywatnym zdaniem zdanie prezesa Sądu Najwyższego, o konserwatywnych poglądach i nie bardzo wiadomo, po co ona, bo nikt go o zdanie nie pytał. Otóż pytał, a rzecz cała nie wynika z widzimisię prezesa SN, ale z prawa. Zgodnie z regulaminem Sejmu wszystkie projekty poselskie marszałek Sejmu musi skierować do określonych podmiotów celem zaopiniowania. Tak było i tym razem. Można oczywiście uznać, jak w tym przypadku zrobiła Krajowa Rada Sądownictwa, że w kwestii tych ustaw nie będzie zajmować stanowiska, ale bardzo wiele podmiotów, do których projekty skierowano, swoje opinie i wątpliwości wyraziło, np. wiele krytycznych uwag zgłosił prokurator generalny, żadnych nie zgłosiła Rada Prokuratury. Nie jest to więc opinia jednego konserwatywnego prezesa, ale przygotowany przez Biuro Studiów i Analiz SN obszerny materiał, oparty na orzecznictwie i pracach naukowych, także konstytucjonalistów i skierowany do marszałka Sejmu przez prezesa.

Nie można więc tego stanowiska dezawuować, choć oczywiście można się z nim nie zgadzać. Tak właśnie robią inni konstytucjonaliści, jak choćby profesorowie Piotr Winczorek i Wojciech Sadurski uważający, że konstytucję należy traktować poszerzająco, a nie zawężająco i że artykuł 18 ustawy zasadniczej związków partnerskich nie zakazuje. Ta rozbieżność stanowisk na razie wskazuje, że mamy do czynienia z materią bardzo trudną, nad którą warto popracować, a nie bez namysłu ten sam projekt wrzucać pod obrady dla celów wyłącznie propagandowych. Zwłaszcza, jeśli nie popracowało się wcześniej. W stanowisku Sądu Najwyższego, który dwukrotnie zajmował się projektami SLD i Ruchu Palikota dość znamienne jest zdanie, że żadna z uwag zgłoszonych przez SN w pierwszym stanowisku nie została wzięta przez autorów pod uwagę. To musi zastanawiać; nie jest przecież tak, że Sąd Najwyższy we wszystkim się myli, a posłowie są nieomylni.

Jeśli ustawę o związkach partnerskich uda się kiedyś uchwalić (w kształcie dziś nieznanym) z pewnością zaskarżona zostanie ona do Trybunału Konstytucyjnego i dopiero wtedy będziemy mogli przekonać się, co powiedzą sędziowie trybunału. Minister Gowin w sposób oczywisty pospieszył się z orzekaniem, ale też pospieszył się senator Cimoszewicz, poseł Kalisz i wielu innych, którzy dziś wołają, że wszystko jest w porządku. To jest na razie wojna polityczna, która oddala możliwość uchwalenia potrzebnego prawa. Dziś przydałby się przede wszystkim kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy, a potem wspólne wszystkich klubów, które chcą ustawy o związkach partnerskich, zastanowienie się nad materią tego prawa. Może wówczas udałoby się stworzyć jeden porządny projekt, który uzyska większość w Sejmie, w Senacie i jeszcze podpis prezydenta, o czym wszyscy zdają się zapominać.

Stan obecny, ten wyścig w ponownym składaniu projektów świadczy wyłącznie o tym, że na uchwaleniu ustawy tak naprawdę nikomu nie zależy. Zależy na politycznej bijatyce i defiladzie przed kamerami.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną