Tusk nie byłby sobą, gdyby nie przedstawił kandydatury, której nikt się nie spodziewał. 51 - letni Bartłomiej Sienkiewicz, z wykształcenia historyk po Uniwersytecie Jagiellońskim, wraca po latach na rządową posadę. Był jednym ze współtwórców Urzędu Ochrony Państwa (zajmował się m.in. pracą analityczną, tzw. białym wywiadem), bliskim współpracownikiem szefów MSW po 1989 roku Krzysztofa Kozłowskiego i Andrzeja Milczanowskiego. Teraz, jak zapowiedział premier, nowy minister spraw wewnętrznych przejmie od Cichockiego również wszystkie kompetencje dotyczące nadzoru nad służbami specjalnymi.
Media eksponują jego rodzinne związki z Henrykiem Sienkiewiczem. Premier przypomniał jeszcze, że szef MSW zakładał w latach 90. Ośrodek Studiów Wschodnich, którego był wicedyrektorem (w OSW poznał swego poprzednika w MSW Jacka Cichockiego, który był dyrektorem Ośrodka) i ekspertem od spraw wschodnich. Na poczatku poprzedniej dekady Sienkiewicz skupił się na prowadzeniu własnej firmy doradczej i publikacjach w prasie ogólnopolskiej.
Mniejszym zaskoczeniem jest nominacja Jacka Rostowskiego na wicepremiera. O tym, że minister finansów może objąć to stanowisko mówiło się od lat, to znaczy od czasu, gdy z rządu odszedł poprzedni wicepremier z nominacji PO, czyli Grzegorz Schetyna. Tusk nie wyznaczył wtedy następcy. W ten sposób chciał wzmocnić pozycję Waldemara Pawlaka. Jednak gdy zastąpił go Janusz Piechociński, którego pozycja jest znacznie słabsza od poprzednika, nic nie stało na przeszkodzie, by wzmocnić Platformę w rządzie, także kosztem ludowców. - To jest powrót do tej tradycji, gdy premier rządu koalicyjnego ma dwóch zastępców. Dobrze jest gdy, w rządzie panuje równówaga między koalicjantami - stwierdził Tusk podczas konferencji prasowej tuż po ogłoszeniu nominacji.