Wszyscy jesteśmy sędziami
Zbigniew Ćwiąkalski o kontrowersjach wokół procesu Katarzyny W.
Janina Paradowska: – „Macabra dolorosa albo rewia DADA w 14 piosenkach” – to tytuł spektaklu przygotowywanego przez jeden z krakowskich teatrów „na motywach sprawy Katarzyny W.”, czyli „mamy małej Madzi”. Czy w całym tym szumie, wręcz histerii, już nie tylko brukowców, da się jeszcze sprawiedliwie osądzić tę oskarżoną?
Zbigniew Ćwiąkalski: – Medialny szum wokół procesów budzących zainteresowanie opinii publicznej nie jest niczym nadzwyczajnym. To nie tylko polska specjalność. Sądy powinny być więc przyzwyczajone do takiego zainteresowania i robić swoje.
To jest jednak wyjątkowe, jesteśmy po rocznym medialnym serialu i emocje są niesłychanie rozhuśtane.
I to jest pewien kłopot dla sądu, bo ostatnio znacznie zmienił się sposób prezentowania w mediach tego typu spraw. Wcześniej donosiły o faktach, tu tworzono fakty pod zapotrzebowanie tabloidów, zaczęły się więc w opinii publicznej mieszać różne rzeczywistości czy też rzeczywistość z nierzeczywistością. Doszły też zdarzenia, których wcześniej nie było, takie jak organizowanie sesji filmowych, fotograficznych ewentualnej sprawczyni przestępstwa, włączenie się do sprawy znanego detektywa w otoczeniu zamaskowanych współpracowników. I na koniec mieliśmy śmigłowiec jednej ze stacji telewizyjnych, który miał obserwować przewiezienie podejrzanej na salę rozpraw, tak jakby spodziewano się spektakularnej ucieczki, zbrojnego odbicia. Charakter przekazu medialnego zmienił się zdecydowanie na niekorzyść.
To wszystko tworzy klimat wokół „dzieciobójczyni”, bo tak się ją już powszechnie określa. A jeszcze sąd czyni rozprawę jawną, toczy się ona w specjalnej sali na terenie koszar, tam gdzie sądzono gangsterów, gdzie są pancerne szyby, czyli podgrzewa się emocje i mówi, że spełnia oczekiwania społeczne.